[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wieczór rozpoczął się, jak zwykle, od przyjęcia wydanego przez Paula Croslanda, prezentera telewizyjnego a teraz wodza klanu.Crosland musiał zostać dłużej w studiu, ale goście oglądali go, jak czyta wieczorne wiadomości, opowiadając swoim dobrze znanym, pięknie modulowanym głosem o kraksie samochodowej, w której zginęło sześć osób.Podczas gdy sąsiedzi zebrali się wokół telewizora, Laing czekał, że Crosland powie coś o równic katastrofalnych wydarzeniach dziejących się w wieżowcu, o śmierci jubilera (teraz już całkowicie zapomnianej) i podziale mieszkańców na wrogie obozy.Może na zakończenie dziennika doda specjalny komunikat dla członków swojego klanu, robiących sobie teraz drinki wśród plastykowych worków ze śmieciami w jego salonie.Kiedy Crosland przyszedł, wpadając do mieszkania w swojej podbitej kożuszkiem bluzie i butach z cholewkami, jak wracający z akcji pilot bombowca, wszyscy byli już pijani.Zarumieniona i ożywiona Eleanor Powell podeszła chwiejnym krokiem do Lainga, ze śmiechem oskarżając go, że usiłował włamać się do jej mieszkania.Wiadomość wywołała ogólny aplauz, jakby gwałt stał się cennym i wypróbowanym środkiem umacniania więzi klanowej.– Niska przestępczość, doktorze – powiedziała przyjaźnie – to nieomylna oznaka społecznej deprawacji.Pijąc równomiernie i bez najmniejszej samokontroli, Laing czuł, jak alkohol burzy się w jego mózgu.Wiedział, że rozmyślnie prowokuje sam siebie, odrzucając wszelkie zastrzeżenia co do zdrowego rozsądku takich ludzi jak Crosland.Z praktycznego punktu widzenia, upicie się było prawie jedynym sposobem na zbliżenie się do Eleanor Powell, która na trzeźwo szybko popadała w męczącą ckliwość, błądząc po korytarzach, jakby zgubiła klucz do własnego umysłu.Po kilku drinkach natomiast, stawała się niezwykle ożywiona, włączając się i wyłączając niczym rozkojarzony telewizor, ukazujący urywki pasjonujących programów, które Laing rozumiał jedynie, kiedy sam był pijany.Chociaż, potykając się o plastykowe worki leżące pod barem, zaprzeczała wszystkiemu, co on powiedział, Laing podtrzymywał ją, zafascynowany grą jej dłoni na klapach swojej marynarki.Nie po raz pierwszy przyszło mu do głowy, że on i jego sąsiedzi szukali awantur jako najbardziej skutecznego sposobu na wzbogacenie życia seksualnego.Laing wytrząsnął przez poręcz balkonu fusy z maszynki do kawy.Przed fasadą budynku wisiała w powietrzu tłusta mgła, pozostałość wodospadu odpadków, wyrzucanych teraz z balkonów, bez zwracania uwagi na to, czy wiatr nie zniesie ich do mieszkań na niższych piętrach.Laing poszedł z tacą do kuchni.Na skutek przedłużającej się awarii elektryczności, zapasy w lodówce uległy zepsuciu.Rząd butelek skwaśniałego mleka zarósł pleśnią, zjełczałe masło przeciekało przez ruszt półki.Zapach tego rozkładającego się jedzenia miał swoje uroki, ale Laing zgarnął wszystko do plastykowego worka i wyrzucił go na korytarz, gdzie w półmroku leżało już dwadzieścia innych.Grupka sąsiadów sprzeczała się podniesionymi głosami przy windach.Zaczynała się jakaś awantura z mieszkańcami dwudziestego ósmego piętra.Crosland pokrzykiwał agresywnie w głąb szybu windowego.Zazwyczaj Laing nie zwróciłby na niego uwagi o tak wczesnej porze.Crosland najczęściej sam nie bardzo wiedział, o co się kłóci – ważna była sama konfrontacja.Bez makijażu, z twarzą wykrzywioną gniewem, Crosland wyglądał jak prezenter, którego namówiono, żeby po raz pierwszy przeczytał złą wiadomość o sobie samym.Z cienia za drzwiami mieszkania wyłonił się z wystudiowaną nonszalancją chirurg ortodonta.Steele i jego żona o kamiennych rysach twarzy stali przez chwilę wśród worków z odpadkami.Potem Steele przysunął się do Lainga i przywitał się z nim łagodnym ale skomplikowanym uściskiem dłoni, jakiego mógłby użyć przy trudnej ekstrakcji.– Chcą zablokować drzwi na stałe – powiedział, wskazując w górę.– Mają zamiar przeprogramować windy tak, żeby kursowały bez zatrzymywania z parteru na dwudzieste ósme.– A co z nami? – spytał Laing.– Jak my mamy się wydostać z budynku?– Drogi panie, nie sądzę, żeby się tym szczególnie przejmowali.Ich prawdziwym zamiarem jest podział budynku na dwie części, tutaj, na dwudziestym piątym piętrze.To jest kluczowy poziom, jeżeli chodzi o instalację elektryczną.Wyłączając trzy piętra pod nami, uzyskują strefę buforową, oddzielającą górną część od dolnej.Zróbmy wszystko, doktorze, żeby – kiedy to nastąpi – znaleźć się po właściwej stronie.Umilkł, kiedy zbliżyła się siostra Lainga z elektryczną maszynką do kawy w ręku.Steele oddalił się z ukłonem, jego małe stopy zręcznie znajdowały drogę między workami śmieci, a przedziałek na środku głowy połyskiwał w półmroku.W końcu bezgłośnie wślizgnął się do swojego mieszkania.Niewątpliwie Steele z równą zręcznością potrafi lawirować wśród przyszłych niebezpieczeństw.Teraz już w ogóle nie opuszczał wieżowca.Co się stało z jego nieokiełznaną ambicją, pomyślał Laing.Zapewne po ostatnich bitwach zbijał majątek dzięki gwałtownemu wzrostowi popytu na skomplikowane zabiegi chirurgii szczękowej.Witając się z Alice, Laing uświadomił sobie, że jeżeli Steele ma rację, to ona też znajdzie się po niewłaściwej stronie granicy razem ze swoim mężem alkoholikiem.Przyszła pod pozorem, że chce włączyć swoją maszynkę do kontaktu w kuchni Lainga, ale kiedy weszli do mieszkania, zostawiła ją na stoliku w przedpokoju.Zbliżyła się do balkonu i wpatrywała się w poranne powietrze, jakby cieszyło ją, że ma pod sobą trzy dodatkowe piętra.– Co u Charlesa? – Spytał Laing.– Czy chodzi do biura?– Nie.Wziął jakiś urlop.Może i dożywotni.A ty? Nie powinieneś zaniedbywać studentów.Jak tak dalej pójdzie, będziemy ich bardzo potrzebować.– Wybieram się tam rano.Chcesz, żebym po drodze zajrzał do Charlesa?Alice zignorowała jego propozycję.Chwyciła się poręczy balkonu i zaczęła się kołysać jak dziecko.– Tu jest bardzo spokojnie.Nie masz pojęcia, co musi znosić większość ludzi.Laing roześmiał się, rozbawiony wyobrażeniem siostry, że on nie został dotknięty tym, co dzieje się w wieżowcu – typowy pomysł umęczonej starszej siostry, zmuszanej w dzieciństwie do opiekowania się młodszym braciszkiem.– Przychodź, kiedy chcesz.– Laing otoczył ją ramieniem, podtrzymując na wypadek, gdyby straciła równowagę.W przeszłości zawsze zachowywał dystans wobec Alice ze względu na jej wielkie podobieństwo do matki, ale z powodów nie tylko seksualnych to podobieństwo teraz go podniecało.Miał ochotę dotknąć jej bioder, położyć rękę na jej piersi, a ona, jakby zdając sobie z tego sprawę, oparła się biernie o niego.– Możesz skorzystać z mojej kuchni – powiedział Laing.– Z tego, co słyszałem, będzie dziś zamieszanie.Tu będziesz bezpieczna.– Dobrze, ale twoje mieszkanie jest zapuszczone.– Posprzątam je dla ciebie.Laing opanował się i spojrzał na siostrę.Czy zdawała sobie sprawę z tego, co robią? Nie mając takiego zamiaru, umawiali się na schadzkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •