[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czekałem godzinę, wpatrując się w żółtą feerię forsycji rosnących obok puszek na śmieci.Niedzielny ruch niósł rodziny w stronę Hampstead Heath.Przyjąłem, że Sally spędziła z nim noc, chociaż prawdopodobnie wcześniej próbowała mnie odnaleźć, dzwoniąc na mój numer.Bomby terrorystów sprawiły, że nie znosiła samotnego sypiania.Ale nie zadzwoniła po taksówkę i ktoś musiał przyjechać do St John’s Wood, żeby ją zabrać.Wiedziałem doskonale, że Sally chciała mieć wolną rękę w kwestii romansów.Przez wszystkie te lata było ich tylko kilka, żaden nie przetrwał dłużej niż tydzień, a niektóre trwały krócej niż prywatki, na których podrywała samotnego mężczyznę, żeby wyślizgnąć się z nim w noc.Często zdążyła wrócić do domu jeszcze przede mną.Zawsze przepraszała, uśmiechając się boleśnie nad swoją gafą towarzyską, jakby miała stłuczkę moim samochodem albo zniszczyła mi nową elektryczną maszynkę do golenia.Przyjmowała za pewnik, że ma prawo do takich impulsywnych gestów.Wypadek tramwajowy upoważnił ją, podobnie jak Fridę Kahlo, do zaspokojenia kaprysów, rzucania wyzwań losowi i tolerancyjnemu mężowi.Znoszenie tych miłostek stanowiło cenę za to, że byłem taki miły i pełen zrozumienia.W swoim pojęciu pozostała wieczną rekonwalescentką, która może sobie pozwolić na małe okrucieństwa, takie jakich dopuszczała się w szpitalu St Mary’s.Wiedziałem, że jej miłostki skończą się, gdy znajdzie przekonujące wytłumaczenie wypadku, który o mało jej nie zabił.Skulony na fotelu kierowcy, oparłem się o kierownicę, ułożyłem kolana i łokcie między dźwigniami dla inwalidów, w wypaczonym świecie, który zdawał się odwzorowywać jakieś zboczone pożądanie seksualne.Naciskałem pistoletowy uchwyt gazu i słyszałem łańcuchy, które stukały i napinały się, na zmianę łącząc się i rozdzielając.Moje życie było pod wieloma względami zniekształcone jak ten samochód, kontrolowane przez zdalne sterowanie, wyposażone w zabezpieczenia i łatwo dostępne hamulce.Wcisnąłem się w wąski kokpit pracy zawodowej w Instytucie Adlera, z jej bezmyślną rywalizacją i stresującymi potrzebami emocjonalnymi.Podpalenie Filmoteki stanowiło całkowite przeciwieństwo.Było jak przebłysk realnego świata.Nadal czułem dym ze skazanych na zagładę sal kinowych, toczący się nad moją głową jak natrętny sen, słyszałem gorący oddech satyra ścigającego mnie do Festival Hall i widziałem uspokajający uśmiech kelnera ze szklanką szampana w gondoli Młyna.Mój pościg za zabójcą Laury był poszukiwaniem życia ważniejszego i pełniejszego w treści.Część mego ja, schowana w głębi umysłu, pomogła umieścić bombę na Heathrow.Taksówka zatrzymała się sześć metrów od saaba.Wyszedł z niej Henry Kendall i zapłacił szoferowi.Był zmęczony, ale uradowany, jego przystojną twarz rozpromieniało coś więcej niż dobry lunch.Pochylił się przy drzwiach od strony pasażera i pomógł wysiąść atrakcyjnej kobiecie o włosach do ramion, z różą na długiej łodydze w dłoni.Gdy tak prowadził ją od taksówki, zdawał się unosić ją nad chodnikiem, jak mąż przenoszący świeżo zaślubioną żonę nad progiem Sally wzięła go za ramię z lekko drwiącym uśmiechem, jakby oboje spłatali sprytnego figla.Śmiejąc się, stanęli, żeby popatrzeć na dom Henry’ego, z przyjemną niepewnością, czy są we właściwym miejscu.Sally przeszła przez trotuar, gdy Henry szukał kluczy, ale jej wzrok przykuły nagłówki z pierwszej strony gazety przykrywającej moją twarz.Zatrzymała się, rozpoznała swój samochód i tabliczkę informującą o niepełnosprawności kierowcy, przylepioną do przedniej szyby.– David.? – odczekała, aż otworzę okno i kiwnęła na Henry’ego, który gapił się na mnie, jakbyśmy nigdy wcześniej się nie spotkali.– Właśnie byliśmy na lunchu.– To dobrze.– Pomachałem do Henry’ ego.Nie poruszył się.– Wszystko w porządku?– Czemu nie? Dziękuję, że przyprowadziłeś wóz.– Nachyliła się i pocałowała mnie z niekłamanym uczuciem, naprawdę zadowolona, że mnie widzi.– Skąd wiedziałeś, że jestem tutaj?– Domyśliłem się.W końcu jestem psychologiem.– Henry też.Podwiozłabym cię do domu, ale.– Wezmę taksówkę.– Wysiadłem z samochodu, wyplątując się spomiędzy dźwigni i manetek i wręczyłem jej kluczyki.– Wkrótce się zobaczymy.Wiele się zdarzyło.Filmoteka.– Wiem.– Przyjrzała się mojej twarzy, dotknęła małego zadrapania na czole.– Nie walczyłeś znowu z policją?– Ależ nie.Nadal zajmuję się sprawą bomby na Heathrow.Pojawiły się nowe tropy – myślę, że są ważne.Możesz powiedzieć o tym Henry’emu.– Powiem.– I odeszła, odsłaniając Henry’ego, który wyraźnie czekał na pokaz mężowskiej furii.Kiedy nie zareagowałem, powiedziała: – W porządku, przyjadę do domu później.– Dobrze.Kiedy będziesz gotowa.Patrzyłem, jak odchodzi pospiesznie, ze spuszczonym wzrokiem, utkwionym w chodniku.Chociaż raz nie udało się jej mnie sprowokować.Henry stał przy drzwiach z różą w ręce.Pomachał nią do mnie, ale zignorowałem go.Idąc w stronę St John’s Wood, wydłużyłem krok.Poniosłem niewielki uszczerbek na męskiej dumie, ale opłaciło się to sowicie.Atak na Filmotekę Narodową otworzył drzwi mojej celi.Znów czułem się wolny, po raz pierwszy, odkąd zatrudniłem się w Instytucie Adlera i dołączyłem do wolnomularstwa klasy zawodowców.Jej duszące regalia nadal wisiały w szafie mojego umysłu, wina, uraza, zwątpienie w siebie, wymaganie, żeby mnie zauważono i przyprowadzono przed najbliższe lustro, postulat obowiązku obywatelskiego i odpowiedzialności.Ale te regalia były już na prostej drodze do śmietnika [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •