[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Widzę.– Ton jego głosu zaskoczył Claire, bo był niski i złowrogi.Web już nie krzyczał jak śmiertelnie przestraszony chłopiec.– Jak możesz to widzieć, panie kamerzysto? Co widzisz?Web wywrzeszczał następne słowa tak gwałtownie, że Claire prawie spadła na podłogę.– Do cholery, już to wiesz!Przez ułamek sekundy była pewna, że zwrócił się bezpośrednio do niej.To się nigdy wcześniej nie zdarzyło podczas sesji hipnotycznej.O co mu chodziło? Myślał, że ona ma już te informacje? Ale potem uspokoił się i mówił dalej.– Zagrzebałem się w stosie ubrań.Jestem pod stosem ubrań.Chowam się.– Przed ojczymem małego chłopca?– Nie chcę, żeby mnie zobaczył.– Bo mały chłopiec się boi?– Nie, nie boję się.Nie chcę, żeby mnie zobaczył.Nie może mnie zobaczyć, jeszcze nie.– Dlaczego? O czym mówisz?– Stoi dokładnie przede mną, ale odwrócony do mnie plecami.Jego schowek jest właśnie tam.Pochyla się, żeby coś wziąć.Głos Weba stawał się coraz bardziej basowy, jakby w tym momencie chłopiec wyrastał na mężczyznę.– Wychodzę z kryjówki.Nie muszę się już chować.Ubrania podnoszą się razem ze mną.To ubrania mojej matki.Ułożyła tam dla mnie ten stos.– Ona? Dlaczego?– Żebym się pod nim chował, kiedy on przychodzi.Stanąłem.Stoję.Jestem wyższy od niego.Jestem większy od niego.W głosie Weba pobrzmiewał teraz ton, który bardzo zdenerwował Claire.Zdała sobie sprawę, że sama gwałtownie chwyta powietrze, chociaż Web się uspokoił.Odczuwała zimny lęk przed tym, co czekało na końcu wspomnienia.Powinna wyprowadzić Weba z hipnozy.Wszystkie zawodowe instynkty mówiły jej, żeby to przerwać, a jednak po prostu nie mogła.– Zrolowane kawałki dywanu.Twarde jak żelazo – powiedział Web swoim basowym, męskim głosem.– Mam jeden, miałem go pod ubraniami.Stoję teraz, jestem większy od niego.On jest małym człowieczkiem.Takim małym.– Web – zaczęła Claire.Zrezygnowała z udawania, że udziela wskazówek kamerzyście.Przestawała nad tym panować.– Trzymam go w ręku.Przypomina kij baseballowy.Jestem wspaniałym baseballistą.Potrafię odbić piłkę na kilometr.Uderzyć mocniej niż ktokolwiek.Jestem wielki i silny.Jak mój tata.Mój prawdziwy tata.– Web, proszę.– On nawet nie patrzy.Nie wie, że tam jestem.Pałkarz na stanowisku.Claire znów zmieniła taktykę.– Panie kamerzysto, chcę, żeby wyłączył pan kamerę.– Nadlatuje piłka.Maksymalna szybkość.Widzę ją.Spokojnie.Przygotowuję się.– Panie kamerzysto.Chcę, żeby pan.– Jest już prawie tutaj.On się odwraca.Chcę, żeby to zrobił.Chcę, żeby to zobaczył.Żeby zobaczył mnie.– Web! Wyłącz kamerę.– Widzi mnie.Widzi mnie.Biorę taki zamach, żeby piłka wylądowała za płotem.– Wyłącz kamerę.Przestań, nie widzisz tego.Przestań!– Biorę zamach.Widzi mnie, wie, jak mocno potrafię uderzyć.Jest teraz przestraszony.Jest przestraszony! Jest przestraszony, a ja nie!Już nie! Już nie!Claire patrzyła bezradnie, jak Web ściska wymyślony kij i bierze potężny zamach, żeby posłać piłkę za płot.– Trafiłem.Trafiłem.Czerwony łuk, czerwony łuk.Piłka opada.Opada.To pełen obieg, bardzo dalekie odbicie.Jest za boiskiem.Jest za boiskiem.Do widzenia, do widzenia, panie dupku.– Ucichł na długą chwilę, a Claire obserwowała go uważnie.– Wstaje.Wstaje z powrotem.– Web przerwał.– Tak, mamo – powiedział.– Tu jest kij, mamo.– Wyciągnął rękę, jakby coś podawał.Claire prawie sięgnęła po to, zanim zrozumiała, że za bardzo się wczuła w sytuację.– Mama go uderza.W głowę.Dużo krwi.Już się nie rusza.Nie rusza się.To koniec.Zamilkł i umościł się w fotelu.Claire też oparła się wygodnie, serce biło jej tak mocno, że położyła rękę na lewej piersi, jakby chciała zapobiec jej rozsadzeniu.W wyobraźni widziała, jak Raymond Stockton, ugodzony twardym zrolowanym kawałkiem dywanu, spada ze schodów prowadzących na strych i uderza głową o podłogę na dole, a potem zostaje dobity przez żonę za pomocą zwiniętego dywanu.– Chcę, żebyś się całkowicie rozluźnił, Web.Chcę, żebyś spał, spał, to wszystko.Patrzyła, jak zagłębia się w fotelu.Gdy podniosła wzrok, przeżyła wstrząs.W pokoju stał Romano, wpatrując się w nią i trzymając dłoń obok rękojeści pistoletu.– Co tu się, do diabła, dzieje? – zapytał.– Jest w stanie hipnozy panie Romano.Wszystko w porządku.– Skąd mam to wiedzieć?– Chyba po prostu będzie musiał mi pan zaufać.– Wciąż jeszcze była zbyt przejęta, by się z nim spierać.– Ile pan słyszał?– Szedłem tu, żeby sprawdzić, co u niego, kiedy usłyszałem, jak wrzeszczy.– Przeżywa na nowo pewne bardzo delikatne wspomnienia z przeszłości.Nie jestem jeszcze pewna, co to wszystko znaczy, ale dotarcie do tego miejsca to wielki postęp.Doświadczenia Claire w dziedzinie medycyny sądowej skłaniały ją do rozważenia kilku teorii.Najwyraźniej zaplanowano, że ciosy zostaną zadane zrolowanym kawałkiem dywanu.Po uderzeniu głową w podłogę Stockton przypuszczalnie miał w ranie włókna z dywanu.A gdyby dywan na podłodze był taki sam jak resztka na strychu, to policja założyłaby po prostu, że włókna utkwiły w jego głowie, kiedy uderzył o podłogę.Nie podejrzewano by, że ktoś walnął go zrolowanym kawałkiem ze strychu.Po tylu skargach na mężczyznę prawdopodobnie wszyscy, w tym i policja, byli zadowoleni, kiedy wreszcie umarł.Skończywszy roztrząsać kwestię ojczyma, Claire zaczęła zastanawiać się nad matką.Web powiedział, że to Charlotte London umieściła na strychu stos ubrań [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •