[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Janet miała łzy w oczach.- Całowałeś się z nią!- Uspokój się, do cholery!Kaye uciekła do łazienki, zamknęła się w kabinie i usiadła na brudnej podłodze.Serce waliło jej tak mocno, jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi.Miała ochotę chodzić z kąta w kąt, zrobić coś, co odblokuje jej umysł i znajdzie odpowiedzi, ale tam było za mało miejsca, by zrobić choć krok.Magia - o ile coś takiego w ogóle istniało - nie powinna działać w ten sposób.Jak to możliwe, by ona, Kaye, mogła rzucić urok na kogoś, kogo prawie nie znała, i to całkiem nieświadomie?Najgorsza była rozkosz, która nie przejmowała się poczuciem winy i dostrzegała wyłącznie romantyczną stronę faktu, iż Kenny nie potrafi przestać myśleć o kimś tak stukniętym jak ona.Kaye pomyślała, że łatwo byłoby polubić kogoś, kto jest uroczy, fajny i nie może się jej oprzeć.Na dodatek, w odróżnieniu od nieosiągalnego rycerza z bajki, naprawdę mogła go mieć.Wzięła głęboki oddech i wyszła z kabiny.Podeszła do umywalki i obmyła sobie twarz.Podniósłszy wzrok, zobaczyła w lustrze swoje odbicie: spryskaną wodą wyblakłą czerwoną koszulkę z Chow Fat’s, rozmazany, ledwie widoczny makijaż oczu, jasne włosy zwisające w skudlonych strąkach.Gdy już się odwracała, coś przykuło jej wzrok.Przybliżywszy twarz do lustra, przyjrzała się jej dokładniej, ale nic nie zauważyła.Pokręciła głową i ruszyła w stronę wyjścia.Dziwne: przez chwilę miała wrażenie, że odbijająca się w lustrze twarz jest zielona.Gdy wróciła, na stole stały nowe filiżanki z kawą.Usiadła na swoim dawnym miejscu i upiła łyk.Jej papieros zdążył się spalić na popiół.Klucha opowiadał Kenny’emu o kolejnym remontowanym przez siebie samochodzie, a Janet zerkała na Kaye spode łba.- Można cię przeprosić, Kaye? - odezwał się jakiś znajomy i obcy zarazem głos.Na moment zamarła.Coś w jej umyśle krzyczało, że to niemożliwe.Oni nigdy by tego nie zrobili; to było wbrew regułom.Wiara w skrzaty to jedno, ale pozbawianie cię wszelkiego wyboru i wkraczanie w twoje codzienne życie, stawanie się jego częścią, doprowadzanie do tego, że nie potrafi się już rozdzielić tych dwóch światów - to było coś zupełnie innego.Obok stolika, jak gdyby nigdy nic, stal Roiben.W świetle jarzeniówek jego upięte w kitkę włosy wydawały się białe jak sól.Mężczyzna miał na sobie czarny wełniany płaszcz, ukrywający wszystko, co mógł mieć pod spodem, z wyjątkiem supermodnych skórzanych butów.Jego twarz była tak pozbawiona koloru, że wyglądał monochromatycznie, jak postać z czarno-białego filmu.- Co to za got? - Kaye usłyszała głos Kluchy.- Zdaje się, że ma na imię Robin - mruknęła ponuro Janet.Na dźwięk tego imienia Roiben uniósł brew, ale nie skomentował.- Mogę cię prosić o chwilę rozmowy?Kaye nie była w stanie zrobić nic z wyjątkiem skinięcia głową.Wstała i wraz z Roibenem podeszła do wolnego stołu.Żadne nie usiadło.- Przyszedłem, żeby ci to oddać.- Roiben wyjął z niewidocznej kieszeni płaszcza zwitek czarnego materiału i uśmiechnął się tym samym uśmiechem, który Kaye pamiętała z lasu; uśmiechem przeznaczonym wyłącznie dla niej.- To twoja koszula.Zmartwychwstała.- Tak samo jak ty - zauważyła Kaye.Kiwnął lekko głową.- Przyjaciele radzili mi, żebym z tobą nie rozmawiała.- Kaye nie miała pojęcia, że to powie, dopóki słowa nie wyrwały się z jej ust.Były jak kolce spadające z języka.Roiben opuścił głowę i zaczerpnął tchu.- Przyjaciele? Chyba nie mówisz o tych tu? - Ruchem gałek ocznych wskazał gromadkę siedzącą przy stole, a Kaye pokręciła głową.- Lutie i Spike - wyjaśniła.Gdy ponownie zwrócił ku niej wzrok, jego oczy były ciemne, a uśmiech zniknął.- Zabiłem ich przyjaciela.Być może także twojego.Wokół nich ludzie jedli, śmiali się i rozmawiali, ale w uszach Kaye te zwyczajne odgłosy brzmiały niczym odtwarzany z taśmy śmiech.- Zabiłeś Gristle’a.Wpatrywała się w Roibena, jakby miała nadzieję, że jeśli będzie patrzeć wystarczająco intensywnie, wszystko stanie się zrozumiale.- Jak? Dlaczego? I dlaczego mi o tym mówisz?Nie spojrzał jej w oczy.- Czy istnieje coś, co mogłoby mnie wytłumaczyć w twoich oczach? Wyjaśnienie, które byłabyś w stanie przyjąć?- To twoja odpowiedź? Czy to cię w ogóle nie obchodzi?- Oddałem ci koszulę.Zrobiłem to, po co tu przyszedłem.Złapała go za przedramię i przesunęła się tak, by stali twarzą.- Jesteś mi winien trzy pytania.Zesztywniał, ale jego twarz pozostała obojętna.- Dobrze.Ogarniała ją coraz większa złość i frustracja.- Dlaczego zabiłeś Gristle’a?- Na polecenie mojej pani.Muszę być posłuszny.Nie mam w tej sprawie wielkiego wyboru.- Roiben włożył długie palce do kieszeni płaszcza.Mówił rzeczowym tonem, jakby nudziły go własne odpowiedzi.- Aha - odparła Kaye.- A gdyby ci kazała skoczyć z mostu?- Nie miałbym wyjścia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •