[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miała słodki głos, co osiągnęła dzięki próbom na werandzie, często w zimne wieczory, tak że chłód złamał jej głos i brzmiał on teraz nisko i przyjemnie.Musiała zrobić wszystko, co w jej mocy, by utrzymać się na wybranej ścieżce.Czy jej się to uda, jeśli zdecyduje się pomóc przyjaciółce?Przykucnęła raz jeszcze w komórce, wdychając wilgotny zapach tych wszystkich, którzy się tu ukrywali, i wyjrzała przez dziurkę.Chciała się upewnić, że Kathlene nie straciła głowy, chociaż odmówiła sprzedania wiosny temu samurajowi.Przez moment myślała, że przyjaciółka i tak jest zgubiona.Mariko wstrzymała oddech i otworzyła usta, gdy okasan powstrzymała mężczyznę.Miała tak ściśnięte gardło, że nie wydusiłaby z siebie w tej chwili ani słowa.Z trudem przełknęła ślinę i zamrugała przerażonymi oczami.Zaczęła się pocić i poczuła, jak włosy kleją jej się do policzków i szyi.Bolały ją mięśnie zgiętych nóg.Musiała bardzo uważać, by zachować ciszę.Po jakimś czasie baron uznał chyba, że nie zabije jej przyjaciółki.Odchrząknął i cofnął broń.Mariko widziała, że oddycha ciężko, i że co jakiś czas wydobywają mu się z gardła niskie pomruki.Ciekawe, dlaczego cofnął miecz? – zastanawiała się Mariko.Nie rozumiała bólu, jaki malował się na twarzy barona, i tego, że przyjął on wyraźnie uległą postawę.Czyżby dał się ponieść uczuciom? Potrząsnęła głową, wciąż nie mogąc pojąć tego, co rozgrywało się przed jej oczami.W ukryciu towarzyszyło jej monotonne bębnienie deszczu o dach, który miała tuż nad sobą.Kolejne uderzenia wtórowały biciu jej serca i uświadamiały, że nie może nic zrobić.Siedziała, drżąc, i powoli zbierała swoje wątłe siły.Mimo że pokłóciły się z Kathlene niczym dwa kurczaki o to samo ziarno ryżu, to wciąż uważała ją za swoją siostrę.Chciałaby tylko, żeby ta jasnowłosa maiko trochę inaczej się zachowywała.Kathlene za bardzo przejmuje się tym, by ofiarować poduszkę mężczyźnie, który się jej spodoba.Mariko nie lubiła tej cechy charakteru w przyjaciółce i wcale tego przed nią nie kryła.Jednak erotyczne potrzeby wydawały jej się całkowicie naturalne.Kiedy o tym pomyślała, zaczerwieniła się trochę, przypominając sobie własne fantazje, które wzbudzały w niej podniecenie.Musiała wtedy zaciskać nogi, by własnymi sokami nie splamić spodniej sukni.Jednak nigdy nie podążała za swymi erotycznymi fantazjami.Nie przyszło jej do głowy, że mogłaby zażyczyć sobie takiego mężczyzny, który by się jej spodobał.Nie.Nigdy.Mariko myślała przede wszystkim o obowiązkach.Dlaczego więc się tu chowam, ryzykując, że mnie złapią? – zadała sobie pytanie.Nie musiała zastanawiać się nad odpowiedzią.Zrobiłaby wszystko, by pomóc dziewczynie, która miała zostać jej siostrą, nawet gdyby jej własne serce miało przestać bić i stało się tak czarne i zimne jak księżyc pozbawiony ciepła słońca.Mariko była niczym kwiat na wietrze, który musi w końcu umrzeć.Raz jeszcze wyjrzała przez dziurkę i zobaczyła, jak przystojny samuraj krąży po pokoju.Jedną rękę trzymał na rękojeści miecza, a drugą pocierał niezwykle szacownego penisa, który był wielki i wyprężony.Mówił coś przy tym podniesionym głosem.W pokoju panował półmrok, a mimo to widziała piękne, niemal boskie rysy samuraja.Z przyjemnością patrzyła na mocne białe zęby i usta, które układały się w zarazem fascynujący, jak i straszny uśmiech.Jednak przy tym świetle nie mogła powiedzieć, co z tego, co widziała, było prawdą, a co jedynie grą jej wyobraźni.Kiedy baron spojrzał prosto w stronę schowka, Mariko zakryła usta w obawie, że się zdradzi.Odetchnęła dopiero wtedy, gdy obrócił się do niej bokiem.Jednak nie na długo.–Rozgniewałaś mnie, Simouye-san! – wrzasnął baron.– A to znaczy, że rozgniewałaś samego księcia!–Twoje słowa ranią moją duszę, baronie Tonda-sama, i wywołują we mnie głęboki smutek – odrzekła Simouye ze zbolałą miną, zupełnie do niej niepodobną.– Chcę uniżenie przeprosić ciebie oraz księcia.Skłoniła się tak nisko, że dotknęła czołem maty, ale Mariko zauważyła wcześniej, że drżą jej wargi.Nigdy nie widziała, by okasan była tak wstrząśnięta i tak się bała.Dlaczego? Jak wielką władzę może mieć ten baron?–Dosyć już tego! Zrobisz, co ci każę! – krzyczał dalej baron.– Rozbierzecie tę dziewczynę, rozłożycie jej nogi, i ma na mnie czekać!–Nie chcę, by moja skromna herbaciarnia popadła w niełaskę.Zrobię to, co każesz – zapewniła go okasan.Baron chrząknął z aprobatą.–Przyślę moich ludzi, żeby ją przyprowadzili.Będzie mogła zacząć przygotowania do obrzędu defloracji.–Nie chciałabym pana rozgniewać, baronie Tonda-sama, ale może to nie być takie łatwe… – zaczęła Simouye, ale po chwili jej głos przeszedł w niesłyszalny szept.Co takiego chce powiedzieć? – zastanawiała się Mariko.Poruszyła się w ciasnym pomieszczeniu, czując, że jest zdrętwiała i mokra od poru.Wiedziała, że ktoś w pokoju może usłyszeć jej niezdarne ruchy, ale nie miała wyjścia.Na szczęście wszyscy tam byli zajęci czymś innym.Baron pytał okasan, gdzie się podziała Kathlene, ale ona powtarzała, że nie ma pojęcia.Mariko jednak znała odpowiedź na to pytanie – Kathlene poszła do świątyni Kiomidzu, tam gdzie spotkała cudzoziemca, o którym jej mówiła.Była tak przejęta wiadomością o ojcu, że nie potrafiła tego utrzymać w tajemnicy.Mariko wzdychała, słuchając jej opowieści.Czuła, że serce bije jej szybciej, gdy Kathlene opisywała jej tego cudzoziemca.Widziała, że bardzo spodobał się on jej przyjaciółce.Kim jest ten gaijin, który spowodował taką zmianę w Kathlene? Na pewno jest wyższy i silniejszy niż zwykli śmiertelnicy i ma czystsze serce, inaczej Kathlene nie zainteresowałaby się nim aż tak bardzo.W dodatku przestała interesować się księgą poduszki i grzybami.Mariko już się zaczęła obawiać, że zacznie korzystać z harigaty.Zachichotała na myśl o tym.Któż mógłby ją za to winić?Kobiety powiadały, że zapewnia ona rozkosze lepsze niż mężczyzna, dostarcza kobiecie tego, co jest w nim dobre, nie nękając tym, co złe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •