[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozparty na obłoku święty Piotr czujnym okiem śledził wchodzących żołnierzy.– Schowaj się za mną – szepnął Bobisław.Rada była zbyteczna.Panna Borboje, skulona ze wstydu i strachu, w swoim czarnym stroju sprawiała wrażenie kupki łachów zapomnianej na końskim zadzie.Koń już wsuwał szyję we wrota, kiedy z obłoku rozległ się gromki głos:– Hej tam, żołnierzu, stop! – krzyczał święty Piotr.– Cóż to za kobietę posadziłeś za sobą?Stara panna ze strachu nie mogła się dłużej utrzymać i omal nie spadła z wierzchowca.Kawalerzysta Bobisław podniósł się lekko w strzemionach i swobodnym ruchem uchyliwszy czako odpowiedział świętemu Piotrowi głosem męskim i pewnym – To dziwka pułkowa!– A, w porządku.Jechać!Panna Borboje z jękiem przełknęła to najwyższe upokorzenie, ale w sekundę później nie myślała już o tym, gdyż weszła do Bożego Królestwa, gdzie „jak” i „dlaczego” nie znaczą już absolutnie nic.KomornikW małym francuskim miasteczku mieszkał komornik, który nazywał się Malicorne i tak skrupulatnie wywiązywał się ze swych smutnych obowiązków, że nie zawahałby się zająć nawet własnych mebli, ale nie nadarzyła się po temu okazja, a zresztą prawo nie zezwala ponoć komornikom działać przeciw samym sobie.Pewnej nocy, leżąc obok żony, Malicorne zmarł we śnie i natychmiast stanął przed obliczem świętego Piotra, który sądzi w pierwszej instancji.Wielki święty Klucznik przyjął go chłodno.– Nazywasz się Malicorne i jesteś komornikiem.Niewielu jest ich w Raju.– Nie szkodzi – odparł Malicorne.– Nie zależy mi na towarzystwie kolegów.Bacząc pilnie na stadko aniołów, które ustawiały właśnie ogromną misę wypełnioną, jak się wydawało, wodą, święty Piotr uśmiechnął się ironicznie.– Wydaje mi się, chłopcze, że robisz sobie pewne złudzenia.– Jestem pełen wiary – odrzekł Malicorne – to wszystko.Zresztą sumienie mam spokojne.Jestem oczywiście ohydnym grzesznikiem, naczyniem nieprawości, nieczystym robakiem.Niemniej prawdą jest, że nikomu nie jestem winien ani grosza, że regularnie chodziłem na mszę i że wywiązywałem się z moich obowiązków komornika ku ogólnemu zadowoleniu.– Doprawdy? – zdziwił się święty Piotr.– Spójrz na tę ogromną misę, która uleciała do nieba wraz z twym ostatnim tchnieniem, Jak myślisz, co ona zawiera?– Nie mam pojęcia.– Pełna jest łez wdów i sierot, które doprowadziłeś do rozpaczy.Komornik przyjrzał się misie i jej gorzkiej zawartości, po czym odparł nie zmieszany:– Możliwe.Jeżeli wdowa i sierota są złymi płatnikami, trzeba uciec się do zajęcia ich mebli.Nie obywa się przy tym bez łez i zgrzytania zębów, zdaje pan sobie z tego sprawę.Toteż nic dziwnego, że misa jest pełna.Dzięki Bogu, dobrze pracowałem i nie siedziałem bezczynnie.Ten spokojny cynizm wzburzył świętego Piotra, który krzyknął do aniołów:– Do Piekła z nim! Niechaj go tam przypieką na żywym ogniu i jątrzą jego rany przez wieczność podlewając je dwa razy dziennie łzami wdowy i sieroty!Anioły chyżo nadbiegły, gdy Malicorne powstrzymał je zdecydowanym gestem.– Chwileczkę – powiedział – składam apelację do Boga w sprawie niesprawiedliwego wyroku.Procedura jest procedurą.Święty Piotr, rad nierad, musiał zawiesić wykonanie wyroku.Bóg nie kazał na siebie czekać i poprzedzony grzmotami przypłynął na obłoku.On również nie darzył komorników sympatią, świadczył o tym szorstki ton, jakim zwrócił się do Malicorne’a.– Panie Boże – powiedział komornik – oto, co się dzieje: święty Piotr imputuje mi łzy wdów i sierot, które popłynęły wskutek mojej działalności jako komornika, i postanawia, że te palące łzy będą narzędziem mego wiecznego cierpienia.To niesprawiedliwe.– W rzeczy samej – odpowiedział Bóg zwracając się surowo do świętego Piotra.– Komornik, który zajmuje meble biednego, jest tylko narzędziem ludzkiego prawa, za które nie ponosi odpowiedzialności.Może tego tylko żałować w swym sercu.– Właśnie – zaperzył się święty Piotr.– On jest jak najdalszy od jakiegokolwiek współczucia dla swoich ofiar, gorzej, przed chwilą wyrażał się o nich lekceważąco, znajdując w tym cyniczne upodobanie.– Ależ nie – zaprzeczył Malicorne.– Wyraziłem zadowolenie z tego, że zawsze sumiennie spełniałem moje obowiązki, a także z tego, że nigdy mi pracy nie brakowało.Czy to zbrodnia kochać swój zawód i dobrze go wykonywać?– Na ogół nie jest to zbrodnią, przeciwnie – zgodził się Bóg [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •