[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ledwo na nią zerknął, więc doszła downiosku, że woli kobiety, których wygląd krzyczy: „No to gramy!".Jej przypuszczeniapotwierdziły się następnego wieczoru, gdy zobaczyła, jak leniwym spojrzeniem taksujekrągłości ufarbowanej na rudo młodej kobiety w czymś, co jej brat nazywał „sukienką zdrutu kolczastego", ciuszku spełniającym swoje zadanie, lecz niezasłaniającym widoku.Kiedy ruda zamawiała drinka, Brad Fit, jak go teraz nazywała, nachylił się ku niej,powiedział coś, a ona odrzuciła do tyłu głowę, zaśmiała się gardłowo, odsłaniając gładkie,blade podniebienie, by już po chwili, bawiąc się kosmykiem czerwonych jak ogieńwłosów, chłonąć każde jego słowo.Nie trzeba było być Desmondem Morrisem, bydomyślić się, że facet bardzo się jej podoba.Ale kilka sekund później u jej boku wyrósłjakiś mężczyzna - pomógł jej zabrać drinki i Brad Fit znowu został sam.Zerknęła w okno wystawowe sklepu, wygładziła spód-niczkę i sprawdziła, czy kołnierzyk bluzki jest schludnie zagięty do dołu.Był piątek iczuła, że facet tam będzie.Jeśli tak, tym razem na pewno przyciągnie jego uwagę.Jeszczetylko kilka kroków - pchnęła drzwi i zakręciło jej się w głowie od nagłego hałasu i gorąca.W barze kłębił się tłum ryczących ze śmiechu urzędasów z City, głównie maklerów wprążkowanych garniturach i pretensjonalnych czerwonych szelkach, i kobiet, którewyglądały jak delegatki na zjazd miłośniczek Alice Bandu.Wyciągnęła szyję, rozejrzałasię i przeżyła wielkie rozczarowanie, widząc, że na jego stałym miejscu siedzinapako-wany blondsurfer w baseballowej czapeczce i podkoszulku z napisem KOCHAMZWIERZĘTA: SĄ PYSZNE.Cholera jasna, cały wysiłek na nic, pomyślała buntowniczo, krzywiąc się z bólu, bozapięcie pończochy wbiło jej się w udo.Ciężko westchnęła i przez chwilę stała bez ruchuniczym śpiewaczka operowa z Covent Garden, która zamiera na scenie jak posąg w wirzemijających ją ludzi.Jeden drink, postanowiła, inaczej musiałaby wyjść stąd jakstriptizerka, która pomyliła lokale.Przed barem stała gruba na trzy rzędy kolejka, więc upłynęło co najmniej dziesięć minut,zanim dotarła do lady, nad którą wisiała tablica w kształcie płyty nagrobnej z napisem:MARTWY BARMAN: NARESZCIE DOSTRZEGŁ BOGA.Utkwiła nieruchomespojrzenie w mężczyźnie po prawej stronie, który wymachiwał rękami jak kontroler ruchupowietrznego wkurzony tym, że wszyscy go ignorują.- Koszmar, co? - zadudnił.Był w szarym garniturze i miał czerwoną twarz.- Mogępostawić pani drinka, jeśli kiedyś mnie tu obsłużą?Wszystkie grubasy mają świra na punkcie szczupłych kobiet, pomyślała ze znużeniem.Uśmiechnęła się enigmatycznie i pokręciła głową, nie chcąc wyjść na niegrzeczną ipragnąc jak najszybciej go spławić.Z doświadczenia wiedziała, że jeden drink prawiezawsze prowadzi do następnego i że prędzej czy później, na pewno jeszcze przedzamknięciem baru, facet zacznie się ślinić, bełkotać i spróbuje się do niej dobrać.- Rozchmurz się, złotko, to tylko drink.- Powiedział to ze stężałą twarzą i nagle poczuła się nieswojo.Już miała odejść i przebić przez tłum, gdy ktoś dotknął jej ramienia.- Odpuść, stary, ona jest ze mną.Odwróciła się.To był on, on w tym samym garniturze, choć tym razem wzielononiebieskiej koszuli, która podkreślała kolor jego niesamowitych oczu.- Jasne, jasne - mruknął grubas, łypnął na nią spode łba i znowu zaczął wymachiwaćrękami, żeby zauważył go barman.- Założę się, że jego drzewo genealogiczne nie ma gałęzi.- BradFit zrobił minę i posłał jejzabójczy uśmiech.-Skoro już uratowałem cię z jego szponów, postawię ci drinka, żebyuwiarygodnić szlachetność moich intencji.Kiwnęła głową i z wyćwiczoną wprawą zerknęła na jego lewą rękę.Ani obrączki, anibladego wgłębienia, które byłoby znakiem, że niedawno ją zdjął.- Kieliszek białego wina, dziękuję.- Ruchem głowy wskazała tył sali.- Zaczekam tam.Znalazła wolny stolik, poszperała w torebce, wyjęła lusterko, szybko poprawiła włosy iusta.Była zdenerwowana, czuła się jak po zastrzyku adrenaliny i wzięła głęboki oddech,żeby się uspokoić.Poznając kogoś nowego, zawsze zachowywała zimną krew, dlatego nierozumiała, skąd te nerwy.Ale on nie był zwykłym śmiertelnikiem, on był bogiem miłościw ludzkiej postaci [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •