[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lilith nie odpowiedziała.Z całych siłwytężała słuch.Do tej pory cały Eden rozbrzmiewał nikłym, kojącym echem pieśni serafinów zgromadzonych wokół Tronu.Ale teraz dźwięki, które niósł rześki wiate-rek, w niczym nie przypominały hymnów uwielbienia.W niebie panowało jakieś zamieszanie.Słyszała dalekie krzyki, głosy przypominające dźwięk złotych dzwonów, dobiegające z niezmierzonych wysokości, szczęk płonących mieczy oraz co jakiś czas trzask i odgłos osypywania się, tak jakby ściany nieba zapadały się do środka pod jakimś niewyobrażalnym naporem.Trudno było w to uwierzyć, ale najwy-raźniej w niebie toczyła się wojna.Lilith poczuła błogą ulgę.Dobrze, niech sobie wojują.Uśmiechnęła się I jeszcze mocniej przylgnęła do boku Adama.Zamieszanie, niezależnie co mogło oznaczać, 220na jakiś czas odwróci uwagę Boga od tego, co dzieje się w Edenie, a to bardzo ją ucieszyło.Potrzebna jej była ta zwłoka.Dzięki niej zyskiwała więcej czasu na przyzwyczajenie się do dziwacznych kaprysów tego obcego ciała oraz niezrozumiałych reakcji, jakie powodował w nim Adam, zanim skończy się wojna w niebiosach, a zacznie wojna w Edenie pomiędzy Lilith a Bogiem.Kiedy tak rozmyślała, wstrząsnął nią dreszcz; obawiała się tego, co miało nadejść.Nie była pewna, czy Bóg mógłby zniszczyć ją, gdyby tylko chciał, jako że stanowiła twór ciemności, dokąd nie dochodziło jego światło, a jej istnienie było niezbędne dla istnienia ładu, jaki Najwyż-szy budował w niebie i na ziemi.Bez takich bytów jak Lilith równowaga świata mogła zostać naruszona.Nie, Bóg na pewno by jej nie zniszczył – może nawet by 221nie mógł – ale na pewno mógłby straszliwie ją ukarać.Na przykład to ciało.Było takie miękkie, takie nietrwałe.Miała świadomość an-tynomii ducha i ciała, w którym duch ten zamieszkiwał.Być może Bóg mądrze zrobił wybierając dlań tak delikatny pojemnik zamiast jakiegoś niezniszczalnego naczynia, do którego mógłby przelać całą niewinność i całą moc, jaką obdarzył Adama.Powierzenie tak wielkiej mocy całkowicie niezależnemu ciału było działaniem niezwykle ryzykownym.Lilith miała zamiar udowodnić to Bogu, o ile jej plan się powiedzie.Ale teraz wcale nie planowała rozgniewać Boga do tego stopnia, aby zniszczył On swoją cielesną podobiznę.Trzeba było wymyślić jakiś sposób, chcąc temu zapobiec.Przede wszystkim musi wydobyć się z tej ciepłej, zniewalają-cej mgły, w której trwała odurzona, gdy ra-222mię Adama obejmowało jej ciało, ale jeszcze nie musiała się śpieszyć.Przynajmniej dopóki w niebie wrze zacięta walka.Nigdy przedtem nie zaznała takiego nastroju jak teraz, kiedy bliżej nieokreślone emocje rozchodziły się po jej umyśle niczym kłę-by dymu, i nic w całym stworzeniu nie miało dla niej najmniejszego znaczenia poza tym wspaniałym samcem, na którego barku opierała głowę.Adam spojrzał na nią i uśmiechnął się, a wtedy wszystkie odgłosy wojny dobiegają-ce z góry ucichły, jakby ich nigdy nie było.W na wpół świadomym Ogrodzie wszyst-ko, od najmniejszych ździebełek trawy aż po czubki drzew, poruszało się niespokojnie w rytm bitewnych hałasów dochodzą-cych z niebios.Ale mężczyzna i kobieta niczego nie słyszeli.Czas rozpłynął się w nicość.Mijał zu-pełnie niezauważalnie i po chwili zielony 223półmrok zgęstniał nad całym Edenem.Adam i Lilith zatrzymali się na porośnię-tym mchem brzegu strumienia, który z cichym szumem przelewał się po kamieniach.Siedząc z głową wspartą na ramieniu Adama i słuchając szemrania wody, Lilith przypomniała sobie, jak słabo życie było zakorzenione w ich ciałach.– Adam – wymruczała – przed paromachwilami mówiłeś coś o umieraniu.Co ty wiesz o śmierci?– O śmierci? – zdziwił się Adam, na którym słowo to nie zrobiło najmniejszego wrażenia.– Nic takiego nie pamiętam.Chyba pierwszy raz słyszę.– Mam nadzieję – powiedziała Lilith –że nigdy nie usłyszysz.Bo to by oznaczało opuszczenie Edenu.Obejmujące ją ramię gwałtownie zesztywniało.– Nie mógłbym! Nigdy bym tego nie 224zrobił!– Nie jesteś nieśmiertelny, mój drogi.Coś takiego może ci się przytrafić, chyba że.– Chyba że co? Powiedz!– Gdyby istniało Drzewo Życia – mówi-ła wolno, starannie dobierając słowa.–Drzewo, którego owoce dawałyby nie-śmiertelność, tak jak owoce tego innego Drzewa dają wiedzę, wtedy, sądzę, że nawet Bóg nie byłby w stanie wypędzić cię poza Eden.– Drzewo Życia – powtórzył cicho.–Jak ono może wyglądać?Lilith zamknęła oczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •