[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I będziesz wiedzieć, kim naprawdę jesteś.Wąż powoli zaczął zsuwać się z legowiska, zwój za zwojem.- Nie mam futra, piór ani łusek - Miau przypomniała sobie słowa Kot.- Oko Świata, czy ja jestem z klanu Ludzi?- Między innymi - zasyczał tajemniczo wąż.Przeplótł muskularne cielsko między nie-gałęziami i wygiął je, pozornie bez żadnego wysiłku.Zazgrzytało, nie-gałęzie upadły z hałasem na ziemię.Mała obróciła się we śnie na drugi bok, mrucząc coś niewyraźnie.- Idź, kocię - syknął Oko Świata.- Jesteś wolna.Idź, dziecko zieleni.Tu nic dobrego cię nie czeka.Miau skoczyła w otwór prowadzący na wolność.Lecz jeszcze zawahała się.- Mała.- Nie wołaj jej.Niech śpi.Tutaj będzie szczęśliwa.Nie padnie ofiarą swoich rywali i nie będzie głodna.Zajmę się nią - obiecał wąż.Miau zniknęła w mrokach nocy.Oko Świata czuwał, smakując powietrze.Mówiło mu o Miau - jak skacze, przemyka się, biegnie ku przeznaczeniu.Ciepła, promieniująca życiem i radością.Wszystko było tak, jak być powinno.Rankiem słońce obudziło dziewczynkę śpiącą dotąd smacznie niczym pisklę w gnieździe w oplotach ogromnego węża.Dziwiła się, skąd się wziął - taki wielki, gładki i chłodny jak woda.Nie wiedziała, dlaczego ludzie, którzy przyszli do niej, klaszczą w ręce i uderzają czołami w podłogę.Była przecież tylko małą dziką dziewuszką i nie miała pojęcia, że właśnie została przeznaczona wielkości i chwale.Czerpiący z Ust Boga wziął na ręce zaspane dziecko.- Chwała Bogini - rzekł.- Oto Vint/ereyo-Na, Wcielenie Wieczystej.·Jakże szybko mija czas.Zdawałoby się, że to było tak niedawno, rozmyślał Czerpiący z Ust Boga, idąc w stronę komnat Vint/ereyo-Na.A minęło już jedenaście lat.Słodkie dziecko wyrasta na bystrą i stanowczą kobietę.Kochaną i szanowaną - jest przecież Wcieleniem Wieczystej.- Czemu więc wątpię? - wyszeptał kapłan.- Może z jej powodu - odpowiedział sam sobie, oglądając figurkę trzymaną w ręku.Wyrzeźbiono ją w miękkim drewnie i starannie wypolerowano.Przedstawiała nagą, muskularną kobietę, kładącą dłonie na łbach dwóch wielkich kotów, siedzących u jej stóp.Fantazja domorosłego artysty obdarzyła jej szeroko rozstawione oczy pionowymi źrenicami, a biodra, plecy i ramiona ozdobiła falującymi pręgami.Coraz częściej takie figurki - mniej lub bardziej udane - pojawiały się w chatach myśliwych i rolników wydzierających dżungli ziemię pod uprawy.Stawały obok symboli Ust Boga, na równi z nimi.Zielona Pani uzurpowała sobie władzę, zabierając część ludzkich modlitw, próśb i ofiar.Czerpiący z Ust Boga wszedł do komnaty Wcielenia Bogini.Tuż za progiem oswojony kot otarł się o jego nogę, mrucząc przyjaźnie.Drugi siedział na oknie.Trzeci ostrzył pazury o sofę.W sumie sześć kotów przebywało ze swą panią, umilając jej czas i psocąc, ku zmartwieniu służących.Miłość do kotów - to zostało jej ze wspomnień najwcześniejszego dzieciństwa.Czasami, gdy Czerpiący z Ust Boga był absolutnie pewien, że są sami, przywoływałVint/ereyo-Na cichym „Muęę.", jak wtedy, gdy była jeszcze mała i nie znała ludzkiej mowy.Vint/ereyo-Na, widząc gościa, oddaliła służbę.- Co cię sprowadza, Bracie Węży? - spytała, nazywając go imieniem, które sama wymyśliła.Podał jej figurkę.- Zwą ją Zieloną Panią.Myśliwi twierdzą, że istnieje naprawdę.Wierzą, że opiekuje się zwierzętami i karze ludzi, gdy zabijają ciężarne samice lub przewodników stad.Zsyła zarazę i szkodniki na pola tych, co bez umiaru wypalają dżunglę.Vint/ereyo-Na z uwagą oglądała statuetkę.Uniosła ją w górę i obracała w dłoni.- Koty - powiedziała cicho, marszcząc brwi.- Niżsi kapłani radzą zlikwidować kult w zarodku - ciągnął Czerpiący z Ust Boga.- Niszczyć podobizny Zielonej Pani i karać surowo tych, którzy chcą jej oddawać cześć.- A czego ty chcesz? - spytała Vint/ereyo-Na.Położyła rzeźbę na kolanach i wodziła palcem po drewnianej twarzy.- Chcę rady Wcielenia Bogini - powiedział najwyższy kapłan.- Chcę, by droga, jaką pójdę, na pewno była tą właściwą.Vint/ereyo-Na potrząsnęła głową.- Mam tylko czternaście lat, Bracie Węży.Jesteś znacznie starszy i bardziej doświadczony.Dlaczego miałbyś słuchać poleceń dziewczynki?- Bogini patrzy twoimi oczami i mówi przez ciebie.Takie było przesłanie z Ust Boga.Tak wskazał Oko Świata.Vint/ereyo-Na długo milczała, wciąż wpatrując się w figurkę Zielonej Pani.A gdy już podniosła oczy na Czerpiącego, była w nich powaga i nadspodziewana dojrzałość.- Każ zbudować świątynię na skraju dżungli.Ma być otwarta na wszystkie strony świata.W środku niech stanie posąg Zielonej Pani, z kotami i wężem Oko Świata u stóp.W misach ofiarnych będziemy składać owoce, sól i mięso.I nikt nie będzie miał prawa zabić tam żadnego żywego stworzenia, czy to będzie człowiek, drapieżny lampart czy zwierzar.Tak chce Bogini!Czerpiący z Ust Boga pochylił głowę i klasnął w dłonie.- Chwała Bogini! Chwała Wcieleniu Wieczystej!- Nie nazywaj mnie już tym imieniem - powiedziała dziewczyna, podając mu posążek.- Uprzedź też innych.Nie jestem Vint/ereyo-Na, lecz Mohte-Runja, Przejście.A Bogini.- jej palec wskazał okno, za którym w oddali widać było wierzchołki wiecznie zielonych drzew - jest tam!·Czerpiący z Ust Boga usiadł ciężko na skraju bezdennej przepaści.W głowie szumiało mu wino.- Usta Boga.- wymamrotał niewyraźnie.- Też coś.Po prostu dziura w ziemi.I ma dno.Na pewno ma dno, bo właśnie.je osiągnąłem.Zaśmiał się gorzko.Zalała go fala senności.Przewrócił się na zimne, twarde płyty posadzki.- Usta Boga.Bogini.Przejście.Bogowie, bogowie, jeśli jesteście.Jakie to wszystko beznadziejne.Zasnął.I nie miał żadnych snów.Obudził się zziębnięty, z ręką zwieszającą się z brzegu otchłani.Głowę miał ciężką.Usiadł i wpatrywał się w ciemność głębokiego szybu.Może gdyby wrzucił tam coś dostatecznie dużego i ciężkiego, usłyszałby odgłos upadku?- A może rozbiłbym głowę jakiemuś Wieczystemu? - powiedział na głos z ironią.Nie miał niczego odpowiedniejszego, więc zdjął z ramienia grubą złotą bransoletę.Wyciągnął rękę, jak mógł najdalej, i wrzucił ozdobę w przepaść.Nasłuchiwał długą chwilę, lecz, ku jego rozczarowaniu, z dołu nie dobiegł żaden hałas.- Czy to była ofiara?Spłoszony, rozejrzał się gwałtownie.Kto śmiał pogwałcić zakaz wstępu na wieżę Ust Boga? Nie było nikogo, tylko we wschodnim oknie siedział skulony niewielki, brązowo pręgowany kot.Czerpiący z Ust Boga przez chwilę myślał, że to któryś z oswojonych kotów przyszedł za nim na górę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •