[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Remediosa zupełnie nie zdziwiło nieoczekiwane pojawienie się Baltasara.I chyba nie ucieszyło.Baltasar niespodziewanie poczuł się dotknięty.W końcu nie pierwszy rok się znali.Remedios odwrócił się, ruszył pierwszy przez sad.Fichtele wlókł się za nim.Weszli do domu, gdzie Remedios zanurkował od razu w wąskie jak szczelina drzwi i raźnie pogalopował schodami do góry, wskazując drogę.Baltasar poszedł za nim.Potknął się od razu na pierwszym stopniu i omal nie runął na twarz.Remedios zaprowadził go do wielkiego pokoju z niskim sufitem i wąskimi oknami wychodzącymi na sad.Baltasar bezwiednie pomyślał o tym, jak stary jest ten klasztor.Od niego na dobrą sprawę zaczęło się miasto Herbertingen.Na wielkim obiadowym stole Baltasar zobaczył rozłożony arkebuz, kilka zaoliwionych szmat i wycior.Ogromna pajda chleba z kawałkiem smażonego mięsa niedbale wylegiwała się obok broni.Stał tu też ogromny kubek do połowy wypełniony miejscowym czerwonym winem.A obok pęknięty róg na proch - pusty.- Siadaj - powiedział Remedios do swojego gościa.Włożył świecę do kandelabra, w którym stały już cztery inne, zapalił je również.Poszukał czegoś w półmroku, coś wywalił z hukiem.Zabulgotała ciecz, jak w tyglu alchemika.W końcu przed Baltasarem wylądował drugi kubek, z takim samym czerwonym winem.Baltasar łyknął i jak wiejski głupek zachichotał w kułak.Jakby rozstali się wczoraj, do licha.Jakby nie leżał między nimi Ramensburg i wszystko, co się tam wydarzyło.- Niech to diabli, Remediosie.- zaczął Fichtele i od razu ugryzł się w język.Nic mądrzejszego nie wymyślił, jak wspomnieć czarta w obecności inkwizytora.Remedios wsunął do ust resztkę mięsa, łyknął z kubka i ciągle żując, sięgnął po arkebuz.- Nie wiedziałem, że jesteś też mechanikiem - zauważył Baltasar jeszcze bardziej niezręcznie.Remedios, nic nie odpowiadając, manipulował przy zamku.Czując się jeszcze większym durniem, Fichtele spróbował wina.- Po coś przyszedł? - nagle zapytał Remedios.Baltasar zakrztusił się.- Tak sobie, w odwiedziny - wyjąkał w końcu.- A wcześniej czemuś nie przychodził? Tam, w Ramensburgu?Haas nie podnosił oczu znad swojego zajęcia, pytając jakby od niechcenia.Dokładnie, starannie poruszały się duże ręce Remediosa - ręce wieśniaka i żołnierza.Mnisi habit wyglądał na nim jak jedno wielkie nieporozumienie.- Ciągle nie mogę uwierzyć, Remediosie, że to ty - wypalił nagle Baltasar.- Możesz zapytać - spokojnie odpowiedział Remedios.Baltasar mruknął coś niezrozumiale.Świece cicho skwierczały w zaległej ciszy.Też mi spotkanie dwóch byłych landsknechtów, towarzyszy broni.Jeden sra na wszystko, drugi marzy o tym, żeby zwiać gdzie pieprz rośnie.- Przekleństwo, Remediosie, boję się ciebie - powiedział załamany Fichtele.Remedios oparł brodę na dłoni, wpił się w niego oczami.Gdyby Fichtele, kiedy mełł ozorem przy żołnierskim ognisku, częściej patrzył w stronę Haasa, poznałby to spojrzenie - prostoduszne i pytające.Jak każdy wieśniak, Remedios nie wierzył nikomu.Ale też, jak każdy wieśniak, i tak ciągle trafiał na hak.Ale w tamtych dniach Fichtele na Remediosa zwracał mało uwagi.Dobrze mu było w towarzystwie Schalka, który zaraził byłego heidelberskiego studenta tym, co Egbert nazywał „prochową gorączką”.- Pamiętasz tę kobietę, Rehildę Müller? - nieoczekiwanie zapytał Baltasar.Remedios skinął głową.- Ładna - powiedział po prostu.Baltasar ssał przez chwilę wargę.- Ona, ta kobieta.Hilda.była moją kochanką - powiedział Baltasar.- Tego.niedługo, ale jednak.- Wiemy - powiedział Remedios.Baltasar osłupiał.- To dlaczego mnie nie aresztowaliście?- Nie było sensu.- Nigdy nie rozumiałem naszego kapelana - powiedział Fichtele i pokręcił głową.Remedios wzruszył ramionami.- A kto ci każe go rozumieć?- Widziałem, jak Rehilda leczyła - powiedział Baltasar.- Za to ją zabiliście?- Dar leczenia jest darem władzy nad ludźmi - powiedział Remedios Haas, najwyraźniej powtarzając czyjeś słowa.Sam nigdy by czegoś takiego nie wymyślił.Baltasar wytrzeszczał oczy na swojego byłego towarzysza z oddziału.Zadarłszy sutannę powyżej kolan, Remedios oparł arkebuz o podłogę i zaczął czyścić lufę wyciorem.- A władza nad ludźmi to pycha - podsumował Remedios.- Śmiertelny grzech.Baltasarowi drgnął kącik ust.- Mam coś przekazać Hieronimusowi - powiedział.- A.- odezwał się Remedios.- Rozumiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •