[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Nie powinnam była tu przychodzić.Sue Annę uderzyła mnie w twarz, kiedy jej o tym powiedziałem.Dziś nie ma już za wiele siły nawet w zdrowej ręce.Ja jednak nie lubię być bity i spytałem, czemu to zrobiła.–Bo się uśmiechałeś, Michael.–Nie można cały czas płakać – odparłem.–Nie można – przytaknęła.– A szkoda.Doktor Birgit Nilson mówi, że Kondranie komponują teraz muzykę na wzór ziemskiej: poważną, rozrywkową i „etniczną”.Nie słyszałem jeszcze tej muzyki.Nie chcę słyszeć.Zapis 26: Dobrze, że Sue Annę tego nie dożyła.Przeszczepiają sobie płatki uszu wokół tych swoich brzydkich otworów usznych.Nie, tak naprawdę to nie jest sensacja.Sensacją jest, że na południu Kondry parę lat temu odszczepieńcza grupa ekstremistów założyła coś w rodzaju purystycznego prakondrańskiego państwa.Korzystają tylko z własnej wersji starych kondrańskich metod uprawy ziemi, które najwyraźniej nie są najlepsze.Górna warstwa gleby jest wymywana przez letnie powodzie.Teraz zabijają noworodki, żeby mieć mniej gęb do wykarmienia, pod pretekstem, że te noworodki wyglądają jak ludzie i są częścią wielkiego piętna, jakie wszystko, co ziemskie, przyniosło temu, co czyste.Oficjalna propaganda Kondrachow głosi, że radzą sobie doskonale, dziękujemy.W rzeczywistości panuje tam głód i dzieciobójstwo.Kiedy umarła Sue Annę, przeprowadziłem się z powrotem do pensjonatu.Mam dla siebie całe piętro i rzadko wychodzę.Oglądam dużo kondrańskiej telewizji, dzięki czemu jestem na bieżąco z polityką i tak dalej.Przestaję szukać fałszywych nut, które ujawniłyby każdemu inteligentnemu obserwatorowi miałkość ich naśladowania ludzkiej rasy.Reaguje już tylko mój żołądek.Twierdzenie Kondran, że zachowali ludzką kulturę przez uczynienie jej własną mogłoby być całkowicie przekonujące dla kogoś, kto się na tym specjalnie nie zna.Nawet ich teleturnieje wyglądają podobnie.Młodzi Kondranie szaleją na punkcie teledysków i ogłuszających koncertów własnych zespołów, które nazywają się Minimum Niedźwiedzia albo Śmiertelne Nudy.Aja gapię się na ekran, wypatrując potknięć.Nie jestem pewien, czy jakieś bym rozpoznał, gdybym je zobaczył.Nienawidzę jaszczurów.Brakuje mi jej.Nienawidzę ich.Zapis 27: Ross i Chandler dokonali niemożliwego.Wczorajszy recital był ogromną niespodzianką.Przeszkolili dwóch młodych Kondran w stopniu, jaki ich zadowalał (szczególnie Gillokana Chukchonturanfisa, który gra zarówno na skrzypcach, jak i na altówce).Teraz cała czwórka planuje występować razem jako Kwartet Smyczkowy Odbudowy.Kwartet Smyczkowy Utraconej Ziemi może mógłbym strawić.Albo Kwartet Smyczkowy Duchów, albo Kwartet Smyczkowy Skamielina.Tylko że te nazwy nie pasują do zespołu, w którym grają kondrańscy muzycy.Wyraziłem swój protest wychodząc.Ross mówi, że zachowuję się nieracjonalnie i próbuję sobie odmrozić uszy na złość babci.Jako kwartet mogą zagrać o wiele więcej utworów.Do diabła z Ross.Zdrajczyni.Chandler to też zdrajca.Zapis 28: Ściąłem włosy, nałożyłem makijaż i zdobyłem bilet.Niejako Ziemianin Michael Flynn, ale bezimienny Kondranin.Pierwszy koncert Kwartetu Smyczkowego Odbudowy miał być wydarzeniem roku w mieście: symbolem przekazania pochodni ludzkiej kultury, jak mówią.To skandal, krzyczą Kondrachowie.Ja zachowuję swoje opinie dla siebie i snuję plany.Z tej okazji jaszczury tłumnie napływają do miasta.Były już dwa zamachy bombowe, oczywiście przyznali się do nich Kondrachowie.Żeby tylko te łuskowate dranie nie wysadziły mnie w powietrze zanim nie zrobię, co do mnie należy.W kieszeni mam pistolet, pistolet Morrisa, który zabrałem, gdy on i Chu popełnili samobójstwo.Kiedyś byłem niezłym strzelcem.Siedzę blisko sceny, przy nawie, prawą rękę mam wolną.Doznałem zbyt wiele goryczy w życiu.Nie pozwolę, by mnie wykpiono i zdradzono w jedynym miejscu, w którym czułem ukojenie.Zapis 29: Teraz wiem, dla kogo to wszystko napisałem.Drogi doktorze Herbercie Akonditichilka.Nie zna mnie pan.Jeszcze chwilę temu ja też pana nie znałem.To ja jestem tym człowiekiem, który wczoraj wieczorem siedział obok pana w Carnegie Hali.To znaczy waszej kondrańskiej wersji Carnegie Hali, zrekonstruowanej na podstawie obrazów z telewizji: całej błyszczącej od kryształów, kremowej i czerwonej od pluszu.Ładniejszej niż oryginał, ale moim zdaniem gorszej pod względem akustycznym.Nie zauważył mnie pan, doktorze, z powodu mojego makijażu.Ja pana zauważyłem.Tego wieczora zauważałem wszystko, poczynając od policji i demonstracji Kondrachów przed salą.Ale pana zauważyłem w pierwszej kolejności.Zdołał pan rozproszyć moją koncentrację podczas ostatniego utworu muzyki poważnej, jaki miałem usłyszeć w życiu.Był to kwartet smyczkowy G-dur nr 1 op.77 Haydna.Próbowałem dosłyszeć, jak na muzykę wpływa obecność dwóch Kondran w zespole, ale pańskie cholerne wiercenie się rozpraszało mnie.Ja to mam pecha, rozmyślałem.Kondranin przyszedł, żeby zaliczyć historyczne wydarzenie, bo ziemskiej muzyki poważnej nie lubi.Przez całego Haydna siedział pan sztywno, jeśli nie liczyć tych drobnych, spazmatycznych ruchów głową, ramionami i rękami.Jaką ulgę odczułem, kiedy utwór się zakończył, a pan zaczął bić brawo.Byłem tak zajęty spoglądaniem na pana, że nawet nie zauważyłem, kiedy muzycy zeszli ze sceny.Patrzyłem na pana podczas przerwy.Czekałem, więc musiałem na czymś skupić uwagę.Drugi utwór należał do moich ulubionych, był to kwartet smyczkowy A-mol nr 2 op.51 Brahmsa.Wybrałem początek tego kwartetu jako sygnał.Chciałem dołożyć starań, by tacy zdrajcy, jak Ross i Chandler, i dwa węże, które wyszkolili, już nigdy nie zagrali Brahmsa.A tak naprawdę, żeby już nikt nie usłyszał gry Ross i Chandlera.Nie wiedziałem ani nie obchodziło mnie, co się potem ze mną stanie (choć przez jedną absurdalną chwilę przemknęło mi przez myśl, że może Kondrachowie uratują mnie jako bohatera).Zastanawiałem się, czy będzie pan stanowił problem, skutecznie mi przeszkadzając, gdy już ruszę, na dźwięk pierwszej nuty utworu Brahmsa.Doszedłem do wniosku, że nie.Był pan niski i szczupły, doktorze Akonditichilka, schludnie ubrany w podrabiany blezer z podrabianymi złotymi guzikami; miał pan gęstą szczecinę piór na głowie i okrągłą twarz, jak na jaszczura, oraz okulary, w których pana oczy wyglądały na olbrzymie.Zastanawiałem się, czy zrujnował pan sobie wzrok czytając zapisy tekstów ziemskich transmisji.Z szarego koloru pana skóry wnosiłem, że ma już pan swoje lata, choć pewnie nie był pan aż tak wiekowy jak ja.Zaczął pan rozmawiać z Kondranką, siedzącą po pana lewej stronie.Z podsłuchanej rozmowy wnosiłem, że po raz pierwszy spotkaliście się nieco wcześniej tego samego dnia.Teraz próbowała nawiązać bliższe kontakty.–Och – rzekła – jest pan lekarzem?–Emerytowanym – odparł [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •