[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Atabinuwa mówi nam tyle, ile wystarcza, byśmy rozumieli.Jeśli mimo to nie rozumiemy, wina leży po naszej stronie.– Spojrzał na słońce, które zdążyło już przemierzyć czwartą część nieboskłonu, i dodał: – Stamtąd nadejdzie coś złego.Musimy być gotowi, mieć oczy i uszy szeroko otwarte.– To jednak dziwne – powiedział z namysłem syn.– Ostatnio Dżabi zostali napadnięci przez kanibali, a Tahapa przez Budowniczych Kamiennych Szałasów.Wszystko, co złe, zawsze przychodziło do nas z północy albo z północnego zachodu.Ze wschodu nigdy.* * *Nuzamika, Syn Jaguara, Pan Srebrnej Laski, Pierwszy Pasterz i Wielki Przewodnik Ludu Pathi–Tuka, czekał i zgrzytał zębami.Emekuzi, kapłan boga Karwinczu, coraz bardziej się spóźniał.Zniecierpliwiony władca oczywiście wiedział, że nawet zasiadając na Kamieniu Słów – miejscu, z którego wydaje się rozkazy decydujące o ludzkich losach – nie może Emekuziemu okazać gniewu; to jednak tylko wzmagało jego zniecierpliwienie, które powoli zamieniało się w złość.Bezsilną złość.Władca chętnie by ją wyładował, okładając kapłana trzymanym w dłoni kijem ze srebrnymi okuciami – ale tego nie wolno mu było zrobić.Kapłan był nietykalny, a Srebrna Laska nie służyła do bicia.Symbolizowała najwyższą godność, jaka mogła być dana człowiekowi z ludu Pathi–Tuka.Należała się jej większa cześć niż czerwonej opasce zakrywającej czoło monarchy.A poza tym – kapłan miał przyjść w sprawie o wiele ważniejszej niż osobiste ambicje władcy.Monarcha jest przecież mniej ważny niż jego państwo.Zadaniem Wielkiego Przewodnika jest przewodzić.Musi się to odbywać w zgodzie z wolą boga Karwinczu i innych pomniejszych bóstw.A oni przemawiają przez usta kapłana.Jeśli – jak ostatnio – dają swojemu wybranemu ludowi jakieś znaki, to zadaniem kapłana jest te znaki objaśnić i udzielić monarsze światłej rady.Tylko łaska potężnego Karwinczu może sprawić, że monarcha zapewni swojemu ludowi pomyślność.Tak więc bogu należy się cześć i szczodre ofiary, a kapłanowi szacunek.Ale dlaczego on się spóźnia?Wreszcie.To na pewno on.Strażnik przy drzwiach komnaty trzykrotnie uderzył w miedziany gong, oznajmiając nadejście dostojnego gościa.Gościem mógł być jedynie Emekuzi.Oczywiście Nuzamika mógł się o tym upewnić, wzywając strażnika dźwiękiem trzcinowej świstawki, ale to nie miało sensu.Gościem mógł być tylko kapłan, nikt inny.Monarcha sięgnął po srebrny dzwonek.Jego dźwięk oznaczał polecenie wprowadzenia gościa do komnaty.Emekuzi miał na sobie powłóczystą białą szatę, czerwono lamowaną, przepasaną szerokim błękitnym pasem.Głowę zdobiła zielona opaska, oznaka władzy, a na czole połyskiwał finezyjnie oszlifowany kryształ górski.A więc to, z czym kapłan przychodził, musiało być naprawdę ważne; w takim odzieniu gospodarz świątyni nieśmiertelnego Karwinczu składał ofiary z okazji najważniejszych świąt, na co dzień nosił się znacznie skromniej.Wbrew temu jednak, na co mógł wskazywać ceremonialny strój, kapłan zachowywał się jak ktoś, komu się spieszy.Ktoś, kto jak najszybciej chce zrobić swoje i zająć się czymś innym.Pominął wymianę zwyczajowych grzeczności i natychmiast po powitalnych ukłonach przeszedł do sedna sprawy.– Zebrałem dzisiaj rano ośmiu wróżbitów świątyni – poinformował.– Wszyscy uznali, że tych znaków, na które wczoraj, o najwyższy, zwróciłeś uwagę, nie wolno nam zlekceważyć.Postanowiliśmy tedy poszukać przesłania duchów w dymie ofiarnego ogniska.Umilkł.Nuzamika czekał w milczeniu na dalszy ciąg.Kapłana nie godziło się popędzać; rozmowa dwóch najdostojniejszych osób o sprawach najwyższej wagi to nie wymiana zdań przy łuskaniu kukurydzy.– Znaki źle nam wróżą – powiedział w końcu Emekuzi.– Wielkie zło ma nadejść od wschodu, zza wielkiej słonej wody.Władca zmarszczył brwi.– Czyż wielka słona woda nie jest na zachodzie? – zapytał.– Za wysokimi górami pokrytymi wiecznym śniegiem? Za dolinami, gdzie żyją czciciele boga, który przyjmuje postać pięciu sokołów.oby imię jego było przeklęte?Emekuzi uśmiechnął się.– Owszem, za tymi górami też jest wielka słona woda.Ale przecież znamy dwie wielkie rzeki, które płyną w przeciwnym kierunku.Jedna przecina gęste i wilgotne lasy, nad którymi słońce stoi w zenicie.Druga ma swoje źródła gdzieś na południowym wschodzie, a potem płynie na południe.Żyjemy w samym środku bardzo wielkiej wyspy, Synu Jaguara.Otacza ją zewsząd woda, a smak jej jest słony.– Rozumiem.– Monarcha skinął głową.– Czy znaki coś mówią o tym, jakiego rodzaju niebezpieczeństwo grozi tej naszej wyspie?– Ludzie.Ludzie niosący śmierć i zniszczenie.– Już wkrótce?– Nie znamy miary czasu, jaki nas dzieli od tych wydarzeń.Znaki jednakowoż mówią, że niebezpieczeństwo można oddalić.Nie wiem wszakże, jakim sposobem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •