[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Popatrz tylko na nich, wiedŸminie - Dijkstra prze­chyli³ siê przez balustradêkru¿ganka, przygl¹daj¹c siê czarodziejom z wysokoœci.- Jak siê radoœnie bawi¹,po­myœla³byœ, pacholêta.A tymczasem ich Rada w³aœnie przydupi³a bez ma³a ca³¹ich Kapitu³ê i s¹dzi j¹ za zdra­dê, za kumanie siê z Nilfgaardem.Spójrz na têparkê.Za­raz poszukaj¹ sobie ustronnego k¹cika, a zanim skoñcz¹ siê gziæ,Vilgefortz bêdzie wisia³.Ach, dziwny jest ten œwiat.- Zamknij siê, Dijkstra.***Droga wiod¹ca ku Loxii wgryza³a siê zygzakiem scho­dów w zbocze góry.Schody³¹czy³y tarasy, udekorowane zaniedbanymi ¿ywop³otami, klombami i przysuszonymiagawami w donicach.Na jednym z mijanych tarasów Dij­kstra zatrzyma³ siê,podszed³ do muru, do rzêdu kamien­nych ³bów chimer, z paszcz których ciurka³awoda.Szpieg pochyli³ siê, pi³ d³ugo.WiedŸmin przybli¿y³ siê do balustrady.Morze pob³yskiwa³o z³otem, niebo mia³okolor jeszcze bardziej kiczowaty ni¿ na obrazach w Galerii Chwa³y.W dolewidzia³ oddzia³ek odes³anych z Aretuzy Redañczyków, w karnym szyku zmierzaj¹cydo portu.Przechodzili w³aœnie przez mostek spinaj¹cy brzegi skalnejrozpadliny.Tym, co nagle zwróci³o jego uwagê, by³a samotna kolo­rowa postaæ.Postaærzuca³a siê w oczy, bo porusza³a siê szybko.I w przeciwnym kierunku ni¿Redañczycy.W gó­rê, do Aretuzy.- No - Dijkstra ponagli³ go chrz¹kniêciem.- Komu w drogê, temu czas.- Jeœli ci tak spieszno, idŸ sam.- No pewnie - wykrzywi³ siê szpieg.- A ty wrócisz na górê ratowaæ twoj¹Yennefer.I narozrabiasz jak pijany gnom.Idziemy do Loxii, wiedŸminie.Czy tyz³udzenia masz, czy coœ w tym rodzaju? Myœlisz, ¿e wyci¹gn¹³em ciê z Aretuzy zd³ugo tajonej mi³oœci? Otó¿ nie.Wyci¹gn¹³em ciê stamt¹d, bo jesteœ mipotrzebny.- Do czego?- Udajesz? W Aretuzie studiuje dwanaœcie panienek z pierwszych rodów Redanii.Nie mogê ryzykowaæ konfli­ktu z szanown¹ rektork¹, Margarit¹ Laux-Antille.Rektorka nie wyda mi Cirilli, ksiê¿niczki Cintry, któr¹ Yen­nefer przywioz³a naThanedd.Natomiast tobie j¹ wyda.Gdy j¹ o to poprosisz.- Sk¹d œmieszne przypuszczenie, ¿e poproszê?- Ze œmiesznego za³o¿enia, ¿e zechcesz zapewniæ Ciril­li bezpieczeñstwo.Podmoj¹ opiek¹, pod opiek¹ króla Vizimira, bêdzie bezpieczna.W Tretogorze.NaThanedd bezpieczna nie jest.Powstrzymaj siê od z³oœliwych' ko­mentarzy.Tak,wiem, ¿e pocz¹tkowo królowie nie mieli wobec dziewczyny najpiêkniejszychplanów.Ale to siê zmieni³o.Teraz sta³o siê oczywiste, ¿e ¿ywa, zdrowa ibez­pieczna Cirilla mo¿e byæ w nadci¹gaj¹cej wojnie warta wiêcej ni¿ dziesiêæhufców ciê¿kiej jazdy.Martwa nie jest warta funta k³aków.- Filippa Eilhart wie, co zamierzasz?- Nie wie.Nie wie nawet tego, ¿e ja wiem, ¿e dziew­czyna jest w Loxii.Mojaniegdyœ ukochana Fil wysoko za­dziera g³owê, ale królem Redanii wci¹¿ jestVizimir.Ja wykonujê rozkazy Vizimira, knowania czarodziejów gów­no mnieobchodz¹.Cirilla wsi¹dzie na „Spadê" i po¿egluje do Novigradu, stamt¹dpojedzie do Tretogoru.I bêdzie bezpieczna.Wierzysz mi?WiedŸmin pochyli³ siê ku jednej z g³Ã³w chimer, popi³ wody ciurkaj¹cej zmonstrualnej paszczy.- Wierzysz mi? - powtórzy³ Dijkstra, staj¹c nad nim.Geralt wyprostowa³ siê, otar³ wargi i z ca³ych si³ wal­n¹³ go w szczêkê.Szpiegzatoczy³ siê, ale nie upad³.Naj­bli¿szy z Redañczyków przyskoczy³ i chcia³chwyciæ wiedŸmina, ale chwyci³ powietrze, a zaraz potem usiad³, wypluwaj¹c krewi z¹b.Wtedy rzucili siê na niego wszyscy.Po­wsta³ œcisk, nie³ad, zamieszaniei krêtwa, a o to w³aœnie wiedŸminowi chodzi³o.Jeden Redañczyk z trzaskiem wyr¿n¹³ twarz¹ w ka­mienny ³eb chimery, ciurkaj¹caz paszczy woda natych­miast zabarwi³a siê na czerwono.Drugi dosta³ nasad¹piêœci w tchawicê, zgi¹³ siê, jakby wyrywano mu genita­lia.Trzeci, walniêty³okciem w oko, odskoczy³ z jêkiem.Dijkstra chwyci³ wiedŸmina w niedŸwiedziuœcisk, a Geralt z moc¹ uderzy³ go obcasem w œródstopie.Szpieg za­wy³ iprzekomicznie zapl¹sa³ na jednej nodze.Kolejny zbir chcia³ r¹bn¹æ wiedŸmina kordem, ale r¹b­n¹³ powietrze.Geraltchwyci³ go jedn¹ rêk¹ za ³okieæ, drug¹ za nadgarstek, zakrêci³, zwalaj¹c naziemiê dwóch innych, próbuj¹cych wstaæ.Trzymany zbir by³ silny, ani myœla³wypuœciæ korda.Geralt wzmocni³ chwyt i z trza­skiem z³ama³ mu rêkê.Dijkstra, nadal kicaj¹c na jednej nodze, podniós³ z zie­mi korsekê i zamierza³przybiæ wiedŸmina do muru trój-zêbnym ostrzem [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •