[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet Eldor zrobi³ krok do ty³u i zastyg³ z na wpó³ uniesion¹ rêk¹ - jakbychcia³ j¹ wyci¹gn¹æ przed siebie i wymazaæ z pola widzenia ow¹ plamê, którajarzy³a siê posêpnie w wype³niaj¹cym salê powietrzu.Po chwili wszak­¿e opuœci³d³oñ.Przybra³ srogi wyraz twarzy.Wszyscy zgromadzeni w sali zdawali siê wstrzymywaæ oddech oczekuj¹c na jak¹œkatastrofê.Jednak nie Eldor przerwa³ tê ciszê.Zrobi³a to kobieta, któranakreœli³a znak.- Niech siê stanie.- Jej trzy s³owa zabrzmia³y jak wyrok, którego og³oszeniemo¿e zmieniæ losy ca³ych narodów.NajwyraŸniej w odpowiedzi na to has³o wiêkszoœæ towa­rzystwa wsta³a z miejsc,zwracaj¹c ku Eldorowi skupione i oskar¿ycielskie spojrzenia.Ale on trzyma³g³owê wysoko i patrzy³ na nich wyzywaj¹co, os³aniaj¹c siê w ten sposób przednimi niczym zbroj¹, któr¹ mia³ na sobie.- Jestem panem Varr.- On równie¿ mówi³ z emfaz¹, nadaj¹c s³owom podwójneznaczenie.Kobieta w bia³ych klejnotach pochyli³a nieco g³owê.- Jesteœ panem Varr - zgodzi³a siê z nim obojêtnymtonem.- Oto potwierdzasz swoje w³adanie.Ale lord ma równie¿ zobowi¹zaniawobec ziemi, na stra¿y której stoi.Pokaza³ zêby w jadowitym uœmiechu.- Tak, posiadanie dóbr to brzemiê, za które trzeba ponosiæ odpowiedzialnoœæ.Nie myœl, ³askawa pani, ¿e nie zastanawia³em siê nad tym wczeœniej.-.zanim siê zwi¹za³eœ z nimi! - Zarsthor post¹pi³ kilka kroków w g³¹b sali.Trzyma³ wzniesione ramiê, jakby zamierza³ cisn¹æ w³Ã³czni¹, której wcale w rêkunie mia³.Jednoczeœnie wskazuj¹cym palcem wytyka³ ropuchê i pta­szycê.- Powiedzia³em, ¿e wyrównam z tob¹ rachunki, krew­niaku! - odpar³ opryskliwieEldor.- Œci¹gn¹³eœ na mnie hañbê.Teraz gorsza jeszcze okryje ciebie i twoj¹ziemiê, i to rybie plemiê, z którym siê kumasz! Zjadacze plugastwa, którzygnieŸdzicie siê w szlamie - ur¹gacie œwiatu! ­podniós³ g³os prawie do krzyku.-Znies³awi³eœ imiê twego Domu i skala³eœ nasz¹ krew.Podczas gdy furia Eldora przybiera³a na sile, twarz Zarsthora stawa³a siêbeznamiêtna i spokojna.Wojownicy w ³uskowatych pancerzach, którzy weszli zanim do sali, przysunêli siê, otaczaj¹c go ciaœniej.Ich prawe d³onie zbli¿y³ysiê do rêkojeœci tkwi¹cych w pochwie mieczy.Briksja zauwa¿y³a, ¿e przybyszerozgl¹daj¹ siê bystro na wszystkie strony, jakby spodziewali siê wrogówmog¹cych zaatakowaæ ze œcian.- Powiedz lepiej - odezwa³ siê Zarsthor, gdy tamten zrobi³ przerwê na nabranieoddechu - z kim ty siê zada³eœ.Jak¹ cenê zap³aci³eœ za Przekleñstwo? Mo¿e by³oni¹ zrzeczenie siê Varr.?- Aach! - odpowiedzi¹ by³ ryk œlepej wœciek³oœci.Uwagê Briksji bardziejprzyci¹gn¹³ jednak jakiœ ledwo zauwa¿alny ruch na koñcu sto³u.To ptaszyca wzniós³szy kielich zaczê³a z napiêciemwpatrywaæ siê w jego wnêtrze.To, co tam widzia³a, musia³o byæ dla niej w owejchwili znacznie ciekawsze ni¿ wymiana zdañ miêdzy dwoma lordami.Gwa³townieschyli³a g³owê.Briksja nie umia³aby powiedzieæ, czy odra¿aj¹ce usta zanurzy³ysiê w cieczy, czy przeciwnie, naplu³y do niej.Naraz b³yskawicznym ruchemptaszyca odepchnê³a puchar na œrodek sto³u - tak aby zatrzyma³ siê on przedkrzes³em Eldora.Wtedy pojawi³ siê b³ysk.Czy p³omieñ mo¿e byæ czarny? Buchn¹³, kiedy kielichrozbi³ siê o stó³, a doko³a bryznê³a jego zawartoœæ.Podnios³y siê krzyki.Wzamêcie zd¹¿ano do drzwi, aby byæ jak najdalej od strzelaj¹cych na bokiczarnych p³omieni.Nawet Eldor cofn¹³ siê chwiejnym krokiem, os³aniaj¹c rêk¹ twarz.Równie¿ inni -zielona dama i ca³a reszta ­nie zwlekali z ucieczk¹, gdy¿ ogieñ rozpuœci³ swojejadowite jêzyki, jakby chc¹c ich nimi wysmagaæ.P³omienie by³y coraz ciemniejsze i siêga³y coraz wy¿ej.Zas³ania³y Briksjiwidok.Mignê³o jej tylko kilkoro czmy­chaj¹cych przez drzwi goœci, Zarsthororaz wymieszani z tamtymi cz³onkowie jego œwity w muszlowatych he³mach.W pewnej chwili Briksja zauwa¿y³a, ¿e trzymane w d³oni puzderko - to, któreda³a jej Uta - by³o teraz ciep³e, nie, gor¹ce i pali³o prawie a¿ do bólu.Wci¹¿jednak nie mog³a rozluŸniæ palców i upuœciæ go na ziemiê.Sala zniknê³a razem z czarnym ogniem.Dziewczyna tkwi³a uwiêziona w szarejnicoœci.Poczu³a, ¿e robi g³êbokie wdechy, jakby by³o tam niewiele powietrza -za ma³o, ¿eby wype³niæ p³uca.Nagle szaroœæ przemieni³a siê w sp³achetek ziemi: ja³owej, pokrytej bruzdami,ale nie takimi, jakie pozo­stawia socha oracza [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •