[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem przysunęłam do łóżka kuchenne krzesło, zdjęłam garnek z wrzącą wodą z ognia i ustawiłam na zaimprowizowanym nocnym stoliku.Teraz pod ręką było wszystko, czego według Christel i Agaty potrzebowałam.Od tej chwili nie miałam już dużego wpływu na przebieg wydarzeń.Dziecko przyjdzie na świat z obcą pomocą lub bez i niezależnie od tego, czy prawie umieram ze strachu, czy nie.Zdążyłam już niemal pogodzić się z losem, gdy usłyszałam na zewnątrz kroki i ciche głosy.Nie ucieszyło mnie to - zobojętniałam na wszystko.Chciałam tylko, żeby dziecko wreszcie utorowało sobie drogę na świat.Jak, z czyją pomocą i w jakich okolicznościach, było mi zupełnie wszystko jedno.Zdążyłam też odsunąć od siebie jakiekolwiek poczucie wstydu.Jeśli o mnie chodzi, obecny mógł być nawet cały męski chór z Ahlweiler, jeśli jego śpiew zdołałby wywabić dziecko na światło dnia.Christel podeszła do łóżka.- Gdzie Hannes? - spytałam.- Czeka na zewnątrz, mężczyźni niezbyt dobrze to znoszą.Na zewnątrz oznaczało w tym wypadku naprawdę na zewnątrz, czyli pod gołym niebem, ponieważ nasz domek składał się z jednej tylko izby, w której łóżko oddzielała od kuchni zasłona.- Tak bardzo boli - wyjęczałam.Gdy sądziłam, że jestem zdana sama na siebie, nie użalałam się nad sobą, ale teraz sobie pofolgowałam.To, że Christel ściskała mnie za rękę i przykładała do czoła wilgotny ręcznik, spowodowało, że się rozluźniłam.- Oczywiście, że boli.Ale to nie potrwa już długo, a wtedy dziecko natychmiast pozwoli ci zapomnieć o trudach.Zrezygnowana skinęłam głową.Potem się zaczęło.Następnego dnia nie pamiętałam już szczegółów, przypominało mi to raczej nieustający szereg krwawych i brzydko pachnących zdarzeń, których nie warto zachowywać we wspomnieniach.Pamiętam tylko, że cały poród wywoływał we mnie podobne uczucie jak wypróżnienie, gdy przez kilka dni się nie może, a potem wychodzi wszystko na raz, czyli gdy wielkie parcie idzie w parze z wielką ulgą.Nigdy o tym nie rozmawiałam, nie wspomniałam o tym nawet Hannesowi, bo porównanie to wydawało mi się nazbyt grubiańskie.Tak świętego wydarzenia jak narodziny człowieka nie można traktować w ten sposób.Mimo to tak właśnie było.Pozostali również mieli rację.W chwili, gdy poczułam, że wysuwa się ze mnie to małe, zakrwawione i zabrudzone białą papką zawiniątko, i usłyszałam, jak Christel mówi:„Zdrowa dziewczynka!”, zapomniałam o wszystkim.Ból, lęk, niepewność jakby się rozwiały.Byłam wyczerpana i szczęśliwa.Jedynie fakt, że Christel tuż po porodzie zabrała moją córkę, umyła ją i zawinęła grubo w ręczniki, nim położyła mi na piersi, uznałam za rozczarowujący.To ja przecież byłam matką, dlaczego nie dostałam dziecka jako pierwsza?- Ale przecież nie z tą całą krwią i mazią płodową! - odparła Christel oburzona moimi pytaniami i już sam ten dobór słów, który czynił z niej większą specjalistkę w tej dziedzinie ode mnie, odebrał mi mowę.Czymkolwiek była „maź płodowa”, nie uznałam za wskazane, żeby dopytywać się dalej.Chwila, w której mała leżała na mojej piersi - choć jeszcze z niej nie ssała, bo na pewno była bardziej wycieńczona niż ja - a Hannes złożył na moich ustach pocałunek, który podejrzanie pachniał alkoholem, należy do najpiękniejszych, jakie pamiętam.Było to cudowne połączenie macierzyńskiego szczęścia, miłości i uczucia, że dokonałam czegoś naprawdę wielkiego.Nie cieszyłam się nim długo - po porodzie zasnęłam bardzo szybko i obudziłam się ponownie dopiero po dziesięciu godzinach, z głodu i pragnienia.I z powodu przeraźliwego krzyku niemowlęcia.Zawsze sądziłam, że po takim wyczynie człowiek czuje się osłabiony i w jakiś sposób chory.Tak jednak nie było.Podbrzusze miałam obolałe, ale poza tym nic mi nie dolegało.Niewielka gorączka byłaby bardziej dokuczliwa.Myślałam jasno i miałam apetyt.Czułam się jak najbardziej zdolna, by wstać i zrobić śniadanie, co też uczyniłam.Przy kuchennym stole Christel spała z głową złożoną na rękach.Z ust ciekła jej strużka śliny.Po Hannesie nie było śladu.Może wyszedł już na pole.Co miałby robić w domu? Rodzenie dzieci było sprawą kobiecą, a ponieważ nie znalazło się dla niego nawet miejsce w łóżku, bo dziecko leżało całą noc koło mnie, prawdopodobnie zrobił jedyną sensowną rzecz i poszedł do pracy.Ukłuło mnie troszeczkę, że nasza córka nie była dla niego warta wolnego dnia, ale rozumiałam to.Usmażyłam sobie trzy jajka, przygotowałam gorące mleko z dużą ilością cukru i wróciłam do łóżka.Teraz, gdy znowu byłam sobą, patrzyłam na małą innymi oczami.Wyglądała dość brzydko.Prawie łysa, na jej czole sterczały tylko trzy delikatne jasnobrązowe włoski.Twarzyczka była czerwona i pomarszczona.W fałdkach skóry, to znaczy w zgięciu łokci, pod kolanami i na szyi, miała czerwonawe odleżyny.Ogarnęły mnie wyrzuty sumienia- na pewno zrobiłam coś źle.Jednocześnie poczułam gorącą miłość do tego małego, bezradnego zawiniątka.Malutkie paluszki, miękkie stopki, słodkie usteczka stanowiły najbardziej uroczą rzecz, jaką w życiu widziałam.Podniosłam ją, wdychałam jej zapach, gładziłam delikatną skórę i całowałam po stopach.Usiadłam na skraju łóżka i odsłoniłam pierś.- Daj mi ją, musisz wypoczywać - usłyszałam Christel.Niezauważona przeze mnie obudziła się i podeszła do łóżka.- Ależ nie, czuję się świetnie.To ty musisz wypocząć po tej długiej nocy.Poszukajmy Hannesa, żeby odprowadził cię do domu.Christel spojrzała na mnie i dziecko sceptycznie, ale potem wzruszyła ramionami.- Masz rację.Jestem śmiertelnie zmęczona.I na pewno chcecie teraz być ze sobą.Głos miała nieco smutny, a mnie momentalnie ogarnęła mieszanina współczucia i wyrzutów sumienia.Oto czuwała całą noc, by mi pomagać, a teraz ja chciałam tak szybko się jej pozbyć.Byłam jej niezmiernie wdzięczna za wszystko, co zrobiła - ale pragnęłam też wreszcie zostać z dzieckiem sama i nieobserwowana.Christel niestety wyraźnie to dostrzegła.Jednak gorączkowo zaprzeczyłam.- Ale co ty mówisz? I co to znaczy „być ze sobą”? Należysz prawie do rodziny.Nie, nie, Christel, jeśli o mnie chodzi, mogłabyś tu zostać na zawsze.Bez ciebie nie dałabym sobie rady i na pewno z niemowlęciem też będzie trudno, gdy jesteśmy zdani wyłącznie na siebie.Uważam tylko, że powinnaś pójść teraz do domu i się wyspać - wrócisz z nową energią i będziesz mogła gotować dla nas do woli.- Zaśmiałam się, ale nawet w moich uszach zabrzmiało to sztucznie.Christel przytaknęła.- Oczywiście [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •