[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W so­bot­nie wie­czo­ry już nie prze­sia­du­je­my na we­ran­dzie i nie oglą­da­my za­cho­du słoń­ca.Skoń­czy­ły się bi­twy na po­dusz­ki przed snem.Re­li­gij­ni han­dla­rze zie­mią zja­wia­ją się po Me­la­we Mal­ka{16} i for­mal­nym za­koń­cze­niu sza­ba­tu.Po­chy­la­jąc się nad nimi, żeby na­lać kawę, czu­ję za­pach czu­len­tu{17} i ge­fil­te fisz{18}.Za­do­wo­le­ni z sie­bie fa­ce­ci, któ­rzy czu­ją się zo­bo­wią­za­ni za­chwy­cać się moją uro­dą przed Mi­che­lem, a przede mną wy­chwa­lać smak her­bat­ni­ków ku­pio­nych w su­per­mar­ke­cie.Ro­bią wiel­kie za­mie­sza­nie wo­kół Ji­fat, de­ner­wu­ją ją dziw­ny­mi gry­ma­sa­mi i pseu­do­dzie­cin­nym beł­ko­tem.Mi­chel każe jej za­śpie­wać albo wy­re­cy­to­wać wier­szyk, a ona jest po­słusz­na.Póź­niej mąż daje mi znak, że my dwie ode­gra­ły­śmy już swo­je role.A po­tem dłu­go kon­fe­ru­je z nimi na we­ran­dzie.Kła­dę Ji­fat do łóż­ka.Krzy­czę na nią bez po­wo­du.Za­my­kam się w kuch­ni i pró­bu­ję sku­pić się nad książ­ką, ale wciąż prze­szka­dza­ją mi wy­bu­chy pro­stac­kie­go śmie­chu.Mi­chel rów­nież chi­cho­cze, ale ja­koś pół­gęb­kiem, jak kel­ner ob­słu­gu­ją­cy go­ści.Kie­dy zo­sta­je­my sami, zno­wu po­świę­ca się mo­jej edu­ka­cji, opo­wia­da mi o par­ce­lach bu­dow­la­nych, kon­ce­sjach, jor­dań­skim pra­wie grun­to­wym, po­życz­kach, ka­pi­ta­le ob­ro­to­wym, pre­miach, za­bez­pie­cze­niach fi­nan­so­wych, do­cho­dach brut­to, kosz­tach in­fra­struk­tu­ral­nych in­we­sty­cji.Prze­ko­na­ny o wła­snej nie­omyl­no­ści jak lu­na­tyk, nie wąt­pi ani przez chwi­lę, że zo­sta­wisz mu w spad­ku (albo prze­ka­żesz jesz­cze przed śmier­cią) wszyst­kie swo­je pie­nią­dze i nie­ru­cho­mo­ści.Albo mnie.Albo Bo­azo­wi.W każ­dym ra­zie uwa­ża, że prak­tycz­nie może już dys­po­no­wać two­im ma­jąt­kiem.„Na­pi­sa­ne jest: któ­rzy wy­peł­nia­ją zboż­ną mi­sję, nie będą po­krzyw­dze­ni”.Co do cie­bie, on wie­rzy, że „z woli Nie­bios” po­wi­nie­neś od­po­ku­to­wać za swo­je grze­chy za jego po­śred­nic­twem, skła­da­jąc „znacz­ną” do­ta­cję na od­bu­do­wę Kra­ju.Nie ma dla nie­go zna­cze­nia, komu z nas po­sta­no­wisz dać pie­nią­dze: „My, z Bożą po­mo­cą, zu­ży­je­my je na do­bre cele we­dług przy­ka­zań Tory i da­lej bę­dzie­my in­we­sto­wać w od­bu­do­wę Kra­ju, któ­ry sta­nie się kra­iną wszel­kiej ob­fi­to­ści”.W ze­szłym ty­go­dniu po­chwa­lił mi się, że wy­pił szklan­kę her­ba­ty w sto­łów­ce Par­la­men­tu ra­zem z wi­ce­mi­ni­strem i dy­rek­to­rem ge­ne­ral­nym.Co wię­cej, po­sta­no­wił za­pi­sać się na kurs pra­wa jaz­dy.I wkrót­ce za­mie­rza ku­pić sa­mo­chód, że­bym mia­ła „swo­je­go szo­fe­ra”, jak się wy­ra­ził.Tym­cza­sem jego kum­ple, mło­dzi Ro­sja­nie i Ame­ry­ka­nie z dziw­nym bły­skiem w oku, któ­rzy daw­niej za­kra­da­li się bez­gło­śnie w te­ni­sów­kach, żeby szep­tać z nim na po­dwó­rzu, te­raz przy­cho­dzą co­raz rza­dziej.Może spo­ty­ka­ją się z nim gdzie in­dziej.Jego chód świad­czy o za­du­fa­nej aro­gan­cji.Skoń­czy­ły się nie­mą­dre za­ba­wy, na­śla­do­wa­nie ko­złów i żab.Za­miast tego Mi­chel prze­jął ko­micz­ny zwy­czaj swo­je­go bra­ta po­li­ty­ka: wtrą­ca do roz­mo­wy sło­wa w ji­dysz, świa­do­mie je prze­kształ­ca­jąc.Zmie­nił płyn po go­le­niu; nowy za­pach uno­si się w miesz­ka­niu na­wet pod jego nie­obec­ność.W ze­szłym ty­go­dniu otrzy­mał za­szczyt­ne za­pro­sze­nie na ja­kąś ta­jem­ni­czą wy­ciecz­kę nie­da­le­ko Ra­mal­lah, w któ­rej uczest­ni­czył rów­nież twój Mo­sze Da­jan.Wró­cił pę­ka­jąc z dumy, na­ła­do­wa­ny ta­jem­ni­czo­ścią i roz­en­tu­zja­zmo­wa­ny jak uczniak.Ni­g­dy nie prze­sta­nie po­dzi­wiać „po­li­tycz­nej prze­ni­kli­wo­ści” Da­ja­na, któ­ry „wy­glą­da, jak­by wy­szedł pro­sto z Księ­gi Sę­dziów”.Ubo­le­wał nad krzy­czą­cym o po­mstę fak­tem, że w chwi­li obec­nej jego nowy bo­ha­ter nie ma żad­ne­go sta­no­wi­ska w rzą­dzie.Cheł­pił się, jak to Da­jan na­gle za­sko­czył go pod­chwy­tli­wym py­ta­niem, a on od­po­wie­dział bez naj­mniej­sze­go wa­ha­nia, Jak z nut”, we­dług jego okre­śle­nia, że „po­przez for­te­le po­sią­dzie­cie zie­mię”.I za­słu­żył so­bie na uśmiech Da­ja­na oraz ko­men­tarz: „by­stry fa­cet”.„Mi­chel – za­py­ta­łam – co się z tobą dzie­je? Czyś ty stra­cił ro­zum?” Ści­snął mnie za ra­mię ob­cym „ko­le­żeń­skim” ge­stem, uśmiech­nął się i od­po­wie­dział czu­le: „Stra­ci­łem ro­zum? Nie, wca­le nie.Stra­ci­łem swo­ją hań­bę i ubó­stwo! Po­wiedz­my so­bie otwar­cie, Ma­da­me Som­mo, że pew­ne­go dnia bę­dziesz tu miesz­ka­ła jak kró­lo­wa Saba.Nie za­mie­rzam ogra­ni­czać two­je­go je­dze­nia, stro­jów czy obo­wiąz­ków mał­żeń­skich, na­wet je­śli nie chwy­tasz alu­zji.Już nie­dłu­go mój brat przyj­dzie do nas pro­sić o przy­słu­gę i nie za­wie­dzie się na na­szej hoj­no­ści.Na­pi­sa­ne jest: «Po­kor­ni odzie­dzi­czą zie­mię».”Nie mo­głam się po­wstrzy­mać od drob­ne­go przy­ty­ku: za­py­ta­łam, co się na­gle sta­ło z jego eu­ro­pej­ski­mi pa­pie­ro­sa­mi i dla­cze­go za­czął pa­lić ty­toń Dun­hil­la? Wca­le się nie zmie­szał.Przez chwi­lę pa­trzył na mnie uba­wio­ny, po­tem wzru­szył ra­mio­na­mi, za­chi­cho­tał: „Ko­bie­ty!” i po­szedł do kuch­ni, żeby przy­go­to­wać na obiad ham­bur­ge­ry z fryt­ka­mi.I na­gle po­czu­łam, że go nie­na­wi­dzę.A więc zno­wu wy­gra­łeś.Jed­nym ru­chem znisz­czy­łeś nasz mały do­mek, roz­bi­łeś na­szą chiń­ską wazę i zro­bi­łeś z Mi­che­la ma­łe­go, gro­te­sko­we­go Alka w ta­nim po­pu­lar­nym wy­da­niu.I ni­czym cyr­ko­wy żon­gler kop­nia­kiem po­sła­łeś Za­khe­ima do dia­bła, a jed­no­cze­śnie dmuch­nię­ciem wy­trą­ci­łeś Bo­aza z na­sze­go słab­ną­ce­go uści­sku i prze­nio­słeś go aż do Zi­ka­ro­nu, gdzie umie­ści­łeś go z naj­wyż­szą pre­cy­zją do­kład­nie w tym miej­scu, któ­re mu wy­zna­czy­łeś na ma­pie kam­pa­nii.A wszyst­ko to zro­bi­łeś na­wet nie wy­su­wa­jąc nosa ze swo­jej gę­stej chmu­ry.Ni­czym woj­sko­wy sa­te­li­ta.Wszyst­ko za po­mo­cą zdal­ne­go ste­ro­wa­nia.Wy­star­czy na­ci­snąć gu­zik.Te ostat­nie li­nij­ki na­pi­sa­łam z uśmie­chem.Nie spo­dzie­waj się tym ra­zem na­stęp­nej pró­by sa­mo­bój­stwa, jak tam­ta, któ­ra skoń­czy­ła się two­imi drwi­na­mi i „ćwi­cze­nia­mi z płu­ka­nia żo­łąd­ka”.Tym ra­zem wpro­wa­dzę nie­wiel­kie uroz­ma­ice­nie.Od­pła­cę nie­spo­dzian­ką za nie­spo­dzian­kę.Na tym koń­czę.Po­zo­sta­wiam cię w ciem­no­ściach.Stój da­lej przy oknie.Obej­muj się ra­mio­na­mi.Albo leż bez­sen­nie na po­lo­wym łóż­ku po­mię­dzy dwo­ma me­ta­lo­wy­mi se­gre­ga­to­ra­mi i z roz­pa­czą cze­kaj na ła­skę, w któ­rą nie wie­rzysz.Ale ja wie­rzę.Ila­naNo­tat­ki pro­fe­so­ra A.A.Gi­de­ona za­pi­sa­ne na ma­łych kar­tecz­kach.176 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •