[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie było nic o nim w literaturze sejsmologicznej.Nie zdziwiło mnie to.Członek sowieckiej misji handlowej mógł posiadać wiedzę techniczną, ale było mało prawdopodobne, aby był naukowcem z rodzaju tych, których nazwiska pojawiają się w indeksach czasopism naukowych.Najwyraźniej był jakimś specjalistą, ale rząd sowiecki nie publikuje spisów personelu swoich departamentów tak ochoczo, jak czynią to inne kraje, a te, które są zazwyczaj dostępne, dotyczą jedynie wyższych urzędników.Nie mogłam znaleźć go w żadnym ze spisów, jakie mieliśmy.Jako że nie znałam jego specjalności - a mogło to być wszystko poczynając od połowów śledzi, na obrabiarkach skończywszy - wiedziałam, że sama nie dowiem się niczego więcej.Jeśli chciałam znaleźć ślad, musiałam skorzystać ze źródła dyplomatycznego.W końcu zadzwoniłam do przyjaciela z biblioteki europejskiego biura ONZ w Pałacu Narodów i okłamałam go.Powiedziałam mu, że pewien konsulat generalny zwrócił się do nas z prośbą o informacje na temat M.W.Skriabina, pracownika sowieckiej misji handlowej w Oslo i spytałam, czy nie mógłby mi pomóc.- To dziwne - powiedział - dowiadywano się tutaj o tego człowieka kilka dni temu.Nie konsulat generalny, a radca z pewnej ambasady w Bernie.Kto jest konsulem generalnym?Jak powiedziałam, ten człowiek z biblioteki ONZ był moim przyjacielem.Studiowaliśmy razem, a pewnego roku zabierał mnie na koncerty.Potem odkryliśmy, że istnieją między nami zasadnicze różnice na temat Bartoka czy seksu, teraz już nie pamiętam, i zerwaliśmy.Byliśmy jednak ciągle w dobrych układach i o mało co nie powiedziałam mu prawdy.Ale potem pomyślałam, że lepiej będzie jak tego nie zrobię.- To była poufna prośba - powiedziałam.Roześmiał się.- Nasza też była taka, ale myślę, że nie zrobię nic złego, gdy powiem ci, co odpowiedzieliśmy.Wydaje mi się, że pamiętam prawie wszystko.Skriabin, Mikołaj Wiktorowicz, ma pięćdziesiąt osiem lat i dyplom Moskiewskiego Instytutu Historii, Filozofii i Literatury.Wstąpił do partii w trzydziestym drugim i później rozpoczął pracę w sowieckiej służbie dyplomatycznej.W czasie wojny z Hitlerem służył w wojsku.Jakieś funkcje związane z bezpieczeństwem.Posiada jeden Order Lenina, dwa ordery Czerwonej Gwiazdy i jeden Suworowa, drugiej klasy.W każdym razie coś w tym rodzaju.Mogłem pomylić liczby.W ostatnich latach znów pełnił służbę dyplomatyczną w Sztokholmie, Hadze, Brukseli i Kopenhadze.Jego najwyższą funkcją było stanowisko pierwszego sekretarza ambasady.Do misji handlowej w Oslo skierowano go w zeszłym roku.Nie wygląda na to, aby wiodło mu się ostatnio dobrze, co?- Nie.- W rzeczywistości z jego akt wynika, że prawdopodobnie nie jest już dyplomatą ani nie był nim od wielu lat.Na podstawie informacji można się domyślać, że jest oficerem Wydziału Zagranicznego sowieckiego Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego, zwanego inaczej Komitet Gosudarstwiennoj Biezopastnosti lub KGB i że to jego stanowisko w misji handlowej jest jeszcze jedną przykrywką.Sądząc z odznaczeń, które posiada, jego stopień jest najprawdopodobniej odpowiednikiem pułkownika.Musi być kimś ważnym, najpewniej szefem rezydentury.- Ach tak.- Nie przekazywałbym tego domysłu z KGB waszemu konsulatowi generalnemu.Lepiej niech sami dojdą do tego wniosku.- Na pewno.Dziękuję, jestem ci bardzo wdzięczna.Zaprosił mnie na kolację pod koniec tygodnia.Zgodziłam się, y go spławić.Obawiam się, że zapomniałam o tej randce, ponieważ tyle innych rzeczy zaczęło dziać się w tym czasie.Wtedy Jednak chciałam tylko zastanowić się nad tym, co mi powiedział.Widzi pan, panie Latimer, to wszystko było takie zagmatwane, przynajmniej dla mnie.Od początku byłam pewna, że mój ojciec mylił się.Uwierzył, że Skriabin był jakimś biednym, nieszczęsnym pionkiem, który został nakłoniony przez Blocha do sprzedaży tajemnic technicznych i że Bloch, mając już te informacje postanowił nie zapłacić mu, tylko wydać go za pośrednictwem In terkomu.Nie wydało mi się to prawdopodobne.To znaczy, jeśli dostaje się od kogoś tajemnice techniczne lub handlowe, tajemnice, na których ma się nadzieję zrobić pieniądze, można oszukać człowieka, od którego się je dostało, przez wydanie go jego mocodawcom.Ale nie ogłasza się także tajemnic, to by było głupie.Teraz, kiedy wiedziałam, że Skriabin nie był biednym, nieszczęsnym pionkiem, sprawy przedstawiały się jeszcze dziwaczniej.Jak jest się Blochem, który organizuje oszukańczo całą sprawę, nie publikuje się informacji cennych dla konkurencji, a jeżeli jest się Blochem, dumnym nowym właścicielem antykomunistycznego Interkomu, z pewnością nie publikuje się nazwiska potencjalnego zbiega z KGB, tak by Rosjanie mogli ściągnąć go do Związku Radzieckiego, zanim zdoła uciec.Tak że nic w tej historii nie miało sensu.Nie mogłam się zdecydować, czy powiedzieć ojcu, czego dowiedziałam się o M.W.Skriabinie.Postanowiłam zaczekać i zobaczyć, w jakim będzie nastroju.Prywatne śledztwo, które przeprowadziłam w ciągu tego dnia, sprawiło, że miałam zaległości w swojej normalnej pracy w bibliotece i do domu wróciłam późno.Gdy tam dotarłam, okazało się, że mamy gości.Kiedy otworzyłam drzwi, zobaczyłam ich płaszcze i kapelusze leżące na krześle w przedpokoju.Nie weszłam od razu.Rzadko mieliśmy niezapowiedzianych gości - Szwajcarzy lubią organizować swoje życie towarzyskie z zachowaniem pewnej etykiety - więc doszłam do wniosku, że są to cudzoziemcy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •