[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mam racjê?Ripley nie odpowiedzia³a.Siedzia³a i gapi³a siê têpo w Asha na monitorze.Naukowiec patrzy³ spokojnie na ni¹.Ripley nie widzia³a jednak, co przedstawiadiagram na ekra­nie wbudowanym w jego konsoletê.Gdyby wiedzia³a, pewno bardzoby j¹ zainteresowa³.5.Po krótkim odpoczynku, z zapasem œwie¿ych si³ Kane od­bi³ siê od g³adkiejœciany i ruszy³ w dó³.Wyrzuci³ nogi do przodu i naprê¿y³ miêœnie w oczekiwaniuznajomego starcia z tward¹ nawierzchni¹ szybu.Tym razem jednak buty trafi³y wpustkê.Szyb gdzieœ znikn¹³.Kane zawis³ w pró¿ni.Jakaœ komora, mo¿e jeszcze jedna ³adownia, wielka jak ta na górze.? myœla³.Cokolwiek by to nie by³o, wreszcie koniec tej cholernej studni.Oddycha³ ciê¿ko, ze zmêczenia i z gor¹ca.To œmieszne, ale ciemnoœæ otula³a goteraz szczelniej ni¿ wtedy, kiedy by³ w szybie, znacznie przecie¿ wê¿szym iciaœniejszym od tego pomieszczenia.Zastanawia³ siê, co jest pod nim i co bysiê sta³o, gdyby lina nagle pêk³a.Ciekawe, czy daleko by spad³.?Spokojnie, Kane, spokojnie.Myœl o diamentach, o piêk­nie szlifowanych wielkichbrylantach, o kamieniach bez ska­zy, skrz¹cych siê w mroku drogocennymikaratami.Zapom­nij o czarnej nicoœci, w której wisisz, o nicoœci pe³nej obcychduchów i tysi¹cletnich wspomnieñ, pe³nej.Cholera jasna! Znów do tego wracasz?! - Widzisz coœ?Przestraszony, drgn¹³ silnie i rozhuœta³ linê.Siêgn¹³ rêk¹, wyt³umi³ wahniêciai odchrz¹kn¹³.Musia³ pamiêtaæ, ¿e nie jest tu sam, ¿e tam, na górze, ca³kiemblisko, s¹ Dallas i Lambert, ¿e parê kilometrów na po³udniowy zachód czekaNostromo, a na jego pok³adzie kawa, swojskie, iœcie domowe zapachy i sen,g³êboki, spokojny sen.I nagle rozpaczliwie zapragn¹³ tam byæ, tam, na Nostro­mo.Zaraz wyt³umaczy³sobie, ¿e przecie¿ na Nostromo nie znajdzie diamentów, ¿e nie znajdzie tamchwa³y.I diamenty, i chwa³a by³y tutaj, w otch³ani.- Nie, nic.Pode mn¹ jest chyba jakaœ komora czy gro­ta.Szyb siê skoñczy³.- Grota? Jaka grota? WeŸ siê w garœæ, Kane.To statek, wci¹¿ jesteœ na statku.- Taa? A pamiêtam, ¿e wspomnia³eœ coœ o szybie gór­niczym, kapitanie.Mo¿e tojednak kopalnia?- No to lada chwila powinieneœ ugrzêzn¹æ po pas w tych swoich diamentach.Rozeœmiali siê.G³oœniki zniekszta³ci³y œmiech Dallasa; zabrzmia³ g³ucho, takjakoœ pusto.Kane spróbowa³ strz¹sn¹æ z czo³a kropelki potu.W tym ca³y k³opot zeskafandrami.Kiedy klimatyzacja nad¹¿a³a za wzrostem temperatury, wszystko by³ow porz¹dku, ale kiedy astronauta zaczyna³ siê pociæ, to koniec - o wytarciuczo³a móg³ sobie tylko pomarzyæ.- No dobra, mo¿e i nie grota.Ale upalnie tu jak w tro­pikach.-.Pochyli³ siêlekko i zerkn¹³ na termometr.Mo¿e to jednak grota? Mo¿e wiszê w grocie.?Dotar³ wystarczaj¹co g³êboko, ¿eby braæ pod uwagê i tak¹ ewentualnoœæ, lecz jakdot¹d nie znalaz³ potwierdze­nia swojej teorii.Nie, wszystko wskazuje na to, ¿e wci¹¿ jestem na stat­ku.Istnia³ tylko jeden sposób, ¿eby siê o tym przekonaæ: zlokalizowaæ dno.Upalnie, powiadasz? A sk³ad powietrza?Rzut oka na inny wskaŸnik.- Prawie taki sam jak na zewn¹trz.Sporo azotu, tlenu na lekarstwo.Doœæ wysokakoncentracja pary wodnej, bo tu cieplej.Chcesz próbkê? Ash bêdzie mia³radochê.- Na razie nie.SchodŸ dalej.Kane pstrykn¹³.prze³¹cznikiem.Analizator powietrza zawieszony u pasazarejestrowa³ Sk³ad atmosfery i g³êbokoœæ, na jakiej dokonano pomiaru.Ash siêucieszy, chocia¿ to nie to samo co próbka.Kane uruchomi³ wyci¹garkê.Silniczekzamrucza³,, lina posz³a w dó³.Czu³ siê tak samotnie, jakby ¿eglowa³ przez pustkê kos­mosu.Zreszt¹ nie, bouczucie by³o mniej przyjemne.Obra­caj¹c siê wolno dooko³a w³asnej osi, opada³w aksamitn¹ czerñ, w czerñ absolutn¹, doskona³¹, gdzie nie mruga³a najmniejszagwiazdka, gdzie nie jaœnia³ najmniejszy promy­czek najodleglejszego s³oñca.Tak go to odprê¿y³o, ¿e prze¿y³ prawdziwy szok, kiedy uderzy³ butami o tward¹nawierzchniê.Stêkn¹³, omal nie upad³.Odzyska³ równowagê, stan¹³ prosto iwy³¹czy³ silnik dŸwigu.Siêgn¹³ rêk¹ do karabiñczyka, ale przypomnia³ sobie rozkaz, Dallasa.Ciê¿ko mubêdzie iœæ, wlok¹c za sob¹ linê, lecz gdyby kapitan odkry³, ¿e Kane siê od niejuwolni³, wpad³by w prawdziwy sza³.Nie by³o rady.Pozosta³o mu tylko modliæsiê, ¿eby lina nie uwiêz³a w jakiejœ szczelinie na górze.Odzyskawszy oddech, zapali³ latarkê oraz reflektor umo­cowany przy he³mie,chc¹c zbadaæ swoje po³o¿enie.Natych­miast zrozumia³, ¿e to nie jaskinia, ¿ejego przypuszczenia by³y ca³kowicie b³êdne i fantastyczne.Kane sta³ na dniewielkiej komory obcego statku.Olbrzymia, z g³adkimi, nagimi œcianami, wygl¹da³a jak gigantyczna ³adownia.Œwiat³o pada³o na dziwne przedmioty czy urz¹dzenia, które albo stanowi³yintegraln¹ czêœæ œcian, albo zosta³y do nich przytwierdzone.Przedmioty tezdawa³y siê wykonane z jakiegoœ miêkkiego, niemal elastycznego materia³ukontrastuj¹cego ze sztywnymi, mocnymi ¿ebrami wzmacniaj¹cymi korytarz i œciany;¿ebra bieg³y od pod³ogi do sufitu w regularnych, dobrze zaprojektowanychodstê­pach.Nie wiedzieæ czemu, Kane odniós³ wra¿enie, ¿e przed­mioty te ustawione s¹chaotycznie, bez³adnie - w komorze zauwa¿y³ wiele nie wykorzystanego miejsca.Oczywiœcie do­póki nie odkryj¹ istoty i pochodzenia owych tajemniczych wystêpóww œcianach, rzecz¹ absurdaln¹ by³o spekulowaæ, czy w³aœciciele statkusk³adowali towar w sposób racjonalny czy nieracjonalny.- Jak tam, Kane? W porz¹dku? - odezwa³ siê Dallas.- Taaa.Szkoda, ¿e tegonie widzicie.- Czego? Czego nie widzimy? Co znalaz³eœ? - Nie wiem.Coœ dziwnego.- O czym ty gadasz, Kane? - Chwila ciszy.- Kane, czy mo¿esz wyra¿aæ siêkonkretniej? "Coœ dziwnego" niewie­le nam mówi.Ca³y ten statek jest dziwny,ale w oficjalnym raporcie tak go przecie¿ nie opiszemy, prawda? No wiêc?- Dobra, kapitanie.Jestem w du¿ej komorze podobnej do tej na górze.Naœcianach pe³no tu jakichœ.Nie wiem czego [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •