[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lonty zapalaj¹ u armat, na bitwê siê zanosi.Skrzetuscy milczeli, Zag³oba krêci³ siê jak w gor¹czce.- Bij¿e zdrajców! Bij psubratów! Ej, Kmicic! Kmicic! Wszystko od niego zale¿y.Œmia³y¿ to ¿o³nierz?- Jak diabe³.Gotów na wszystko.- Nie mo¿e byæ inaczej, tylko on po naszej stronie stanie.- Bunt w wojsku! Ot, do czego hetman doprowadzi³! - zakrzykn¹³ Wo³odyjowski.- Kto tu buntownik? Wojsko czy hetman, który siê przeciwko w³asnemu panuzbuntowa³? - pyta³ Zag³oba.- Bóg to os¹dzi.Czekajcie.Znowu tam jakiœ ruch.Czêœæ dragonii Char³ampowejstaje przy Wêgrach.Sama dobra szlachta w tym regimencie s³u¿y.S³yszycie, jakkrzycz¹?- Pu³kowników! Pu³kowników! - wo³a³y groŸne g³osy z podwórca.- Panie Michale! na rany boskie, krzyknij im, ¿eby pos³ali po twoj¹ chor¹giew ipo towarzystwo pancerne i husarskie.- Cicho waœæ!Zag³oba sam pocz¹³ krzyczeæ:- A poœlijcie po resztê polskich chor¹gwi i w pieñ zdrajców!- Cicho, waœæ!Nagle, nie na podwórzu, ale na ty³ach zamku zabrzmia³a krótka, urwana salwamuszkietów.- Jezus Maria! - krzykn¹³ Wo³odyjowski.- Panie Michale, co to jest?- Rozstrzelali niezawodnie Stachowicza i dwóch oficerów, którzy poszli wdeputacji - mówi³ gor¹czkowo Wo³odyjowski.- Nie mo¿e inaczej byæ! - Mêko Pananaszego! Tedy ¿adnej klemencji nie mo¿na siê spodziewaæ.Huk wystrza³Ã³w zg³uszy³ dalsz¹ rozmowê.Pan Micha³ chwyci³ konwulsyjnie zakratê i przycisn¹³ do niej czo³o, ale przez chwilê nic nie móg³ dojrzeæ prócz,nóg szkockich piechurów ustawionych tu¿ za oknem.Salwy muszkietów sta³y siêcoraz gêstsze, na koniec ozwa³y siê i armaty.Suche uderzenia kul o œcianê nadpiwnic¹ s³ychaæ by³o doskonale jakoby uderzenia gradu.Zamek trz¹s³ siê wposadach.- Michale, zeskocz, zginiesz tam ! - zawo³a³ Jan.- Za nic.Kule id¹ wy¿ej, a z armat w³aœnie w przeciwn¹ stronê.Za nic niezejdê.I pan Wo³odyjowski, chwyciwszy jeszcze silniej za kratê, wci¹gn¹³ siê ca³y wewg³êbienie okna, gdzie ju¿ nie potrzebowa³ ramion Skrzetuskiego do podpory.Wpiwnicy uczyni³o siê wprawdzie ciemno, bo okienko by³o ma³e i pan Micha³, choæszczup³y, przes³oni³ je ca³kowicie, ale natomiast towarzysze pozostali na dolemieli ka¿dej minuty œwie¿e wiadomoœci z pola bitwy.- Widzê teraz! - krzykn¹³ pan Micha³.- Wêgrzyni o œcianê siê wsparli, stamt¹dstrzelaj¹.Ha ! ba³em siê, ¿eby siê w k¹t nie zat³oczyli, bo armaty by ich wmig zniszczy³y.Sprawny ¿o³nierz! Jak mi Bóg mi³y! Bez oficerów wie, co trzeba.Dym znowu! Nie widzê nic.Strza³y poczê³y s³abn¹æ.- Bo¿e mi³osierny! nie odk³adaj kary! - wo³a³ Zag³oba.- A co, Michale? - pyta³ Skrzetuski.- Szkoci id¹ do ataku.- Pioruny siarczyste! ¿e musimy tu siedzieæ! - zakrzykn¹³ Stanis³aw.- Ju¿ s¹! Halabardnicy! Wêgrzyni na szable ich bior¹! Ach! Bo¿e! ¿e nie mo¿eciewidzieæ! Co za ¿o³nierze!- I ze sob¹ siê bij¹, zamiast z nieprzyjacielem.- Wêgrzyni gór¹ ! Szkoci od lewego cofaj¹ siê.Jak Boga kocham ! DragoniMieleszki przechodz¹ na ich stronê!.Szkoci we dwóch ogniach.Korf nie mo¿e zdzia³ raziæ, bo i Szkotów by psowa³.Widzê ju¿ i Ganchofowe mundury miêdzyWêgrami.Id¹ do ataku na bramê.Chc¹ siê wydostaæ st¹d.Id¹ jak burza! Wszystko³ami¹!- Hê? Jak to? Wola³bym, ¿eby zamek zdobyli - krzykn¹³ Zag³oba.- Nic to! Jutro powróc¹ z chor¹gwiami Mirskiego i Stankiewicza.Hej! Char³ampzgin¹³!.Nie ! Wstaje, ranny.Ju¿, ju¿ s¹ przy bramie.Co to jest? Chybai szkocka stra¿ w bramie przechodzi do Wêgrów, bo otwieraj¹ wrzeci¹dze.Kurzsiê k³êbi z tamtej strony.Kmicica widzê! Kmicic! Kmicic z jazd¹ wali przezbramê!- Po czyjej stronie? Po czyjej stronie? - krzycza³ Zag³oba.Przez chwilkê pan Micha³ nie da³ odpowiedzi, ale przez ma³¹ chwilkê; zgie³k,szczêk broni i krzyki rozleg³y siê tymczasem ze zdwojon¹ si³¹.- Ju¿ po nich! - krzykn¹³ przeraŸliwie Wo³odyjowski.- Po kim? Po kim?- Po Wêgrach! Jazda rozbi³a ich, tratuje, siecze! Banderia w Kmicicowymrêku!.Koniec, koniec!To rzek³szy pan Micha³ zesun¹³ siê z framugi okienka i wpad³ w ramiona JanaSkrzetuskiego.- Bijcie¿e mnie - wo³a³ - bijcie, bo ja tego cz³owieka mia³em pod szabl¹ i¿ywym go puœci³em; ja odwioz³em mu list zapowiedni! Przeze mnie zaci¹gn¹³ têchor¹giew, z któr¹ teraz przeciw ojczyŸnie bêdzie walczy³.Wiedzia³, kogozaci¹ga³, psubratów, wisielców, zbójów, rakarzy, takich, jaki sam.Bogdajem goraz jeszcze z szabl¹ spotka³.Bo¿e! przed³u¿ mi ¿ycie na pohybel tegozdrajcy, bo przysiêgam, ¿e wiêcej z r¹k moich nie wyjdzie.Tymczasem krzyki i têtent kopyt, i salwy wystrza³Ã³w brzmia³y jeszcze z ca³¹si³¹; ale stopniowo poczê³y s³abn¹æ i w godzinê póŸniej cisza zapanowa³a nakiejdañskim zamku, przerywana tylko miarowymi krokami patrolów szkockich iodg³osami komendy.- Panie Michale! Wyjrzyj no jeszcze, co siê sta³o - b³aga³ Zag³oba.- Po co? - odpowiedzia³ ma³y rycerz.- Kto wojskowy, ten zgadnie, co siê sta³o.Zreszt¹ widzia³em ich rozbitych.Kmicic tu triumfuje!- Bogdaj go koñmi szarpano, warcho³a, piekielnika! Bogdaj mu przysz³o haremu uTatarów pilnowaæ! [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • luska.pev.pl
  •